Oto
nadeszła chwila, która miała nigdy nie nadejść. A jednak życie lubi zaskakiwać,
a ja, no cóż, nie jestem nieomylny. Dlatego muszę to powiedzieć tu i teraz,
szybko i niewyraźne, przyznać się do tej jednej wady, a potem jak najszybciej
wszyscy o tym zapomnimy i znowu będę cudowny i najlepszy.
Otóż,
co tu dużo mówić, nie umiem pisać rymem.
I
już. Poszło. Ale jakoś nadal ciężko mi na żołądku, ręce drżą, a ze wstydu wręcz
nie mogę złapać oddechu. Pierwszy raz w życiu musiałem przyznać, że nie
potrafię czegoś zrobić, to nie jest fajne uczucie. Czuję się jak najgorszy
frajer. Pewnie tak właśnie wygląda całe życie Wanka. Nie zazdroszczę.
No
doprawdy dziwnie nie być w czymś najlepszym.
To
znaczy... Owszem, nigdy nie byłem wybitny w niemieckim, ale wypracowania
pisałem nienajgorsze i nawet od czasu do czasu moja Lehrerin chwaliła mnie przed klasą za jakąś błyskotliwą myśl. Już
wtedy można było dostrzec przebłyski mojego geniuszu, pierwsze fundamenty
nurtu, który kiedyś miał zmienić świat. Nie skłamię, jeśli powiem, że jestem na
dobrej drodze, by to osiągnąć. W końcu ostatnio udało mi się porwać tłum i zdobyć
pierwszych wyznawców mojej nowej religii. A nie dokonałem tego wyłącznie dzięki
swojej nieskazitelnej podstawie etycznej, ale przede wszystkim dzięki słowom -
wiedziałem, co powiedzieć, by poruszyć usyfione androidowymi emotkami dusze.
Wtedy umiałem zmusić ludzi do myślenia, poszerzyć ich horyzonty, powiedzieć im,
czego brakuje w ich życiu.
Jednakże
sianie propagandy to nie do końca to samo, co pisanie hymnów.
Westchnąłem
przeciągle, po czym jeszcze raz przesunąłem wzrokiem po kilku wersach krzywo
napisanych na odwrocie listy startowej. No nie, tak nie może być. Co to za hymn
bez rymów, bez rytmu? Może i te słowa są najprawdziwszą prawdą, ale nie są
efektownie zapakowane. To zupełnie tak, jakbym pozbył się swoich
charakterystycznych brwi i bujnej czupryny - niby w środku wciąż byłby tym
samym Richie'm, ale jednak już nikt nie zwracałby na mnie uwagi, co więcej -
straciłbym szacunek na dzielni.
W
zamyśleniu przygryzłem ołówek, w kółko czytając swoje wypociny.
XD, które jesteś celem życia. XD, które
pomagasz przetrwać w chwilach, gdy mam ochotę zamordować Wanka za noszenie
moich majtasów. XD, które jesteś stanem umysłu.
O Richardzie Freitagu, papieżu nasz, XD-uj
się za nami.
Do brwi Freitaga wznosimy wykrzywione w XD
mordy.
Delikatnie
mówiąc, drugim Goethem to nie zostanę.
Chyba
muszę w końcu zaakceptować fakt, że nawet ja nie jestem idealny, przełknąć dumę
i poprosić o pomoc. A raczej wyciągnąć asa z ręka. Andreas Wellinger bowiem zna
się na tych sprawach. Lubuje się w literaturze, co już taszczy pod pachą opasłą
księgę, czasem pisuje wiersze w swym różowym pamiętniczku, swobodnie mówi
dziwną staroniemczyzną. Dla niego to bułka z masłem.
Zresztą
to, że wymyśliłem ten nurt, nie znaczy, że muszę robić wszystkiego sam.
Przecież od czegoś muszą być ci wierni. Nie mogę się przepracowywać. Na co komu
zmęczony władca? Muszę oszczędzać swe szare komórki, albowiem zostały stworzone
do obmyślania rzeczy większych niż jakiś hymn.
Tak,
zdecydowanie zlecę to Wellindze. Pewnie młody się ucieszy, w końcu ktoś doceni
jego dryg do poezji. A ja dostanę piękny, rymujący się hymn. Jak to mówią, win-win.
Wybornie!
-
Bo ci się mózg zaraz przegrzeje. - Zaśmiał się Severin, siadając obok mnie i
zaglądając mi przez ramię. - Co tam piszesz? Zaklęcie, by uciszyć wiatr?
-
Coś w tym rodzaju. - Mruknąłem.
Brwi
Seva podniosły się.
-
Czy to litania do XD?
Doceniam,
że próbował zamaskować kpinę w głosie, naprawdę. Jednakże i tak ją usłyszałem.
-
No wiesz, nudzi mi się. Trzeba czymś zająć sobie czas, póki nie odwołają tych
kwalek.
-
Powiem ci, że to nie brzmi dobrze. - Cmoknął Sev, zabierając mi kartkę i
uważniej czytając moją twórczość. - Dałbyś to Wellindze do poprawy czy coś.
Kiepski z ciebie poeta.
-
No co ty nie powiesz. - Przewróciłem oczami. - Uwierz mi, czasami stać mnie na
odrobinę samokrytyki.
-
No coś podobnego! - Parsknął Freund, szczerząc swe wielkie zęby w wesołym
uśmiechu. - Zajmiemy się tym po kwalkach. Gdybyśmy teraz o tym powiedzieli
Wellindze, pewnie by dzisiaj nie wystartował.
Spojrzałem
na Severina z niedowierzaniem, a moje twarde serce zostało poruszone przez coś
podobnego do wzruszenia. O słodkie XD, czy to dzieje się naprawdę?
-
Czy ty... chcesz mi pomóc w tworzeniu XDeizmu?
Blondyn
zaśmiał się donośnie, klepiąc mnie w ramię.
-
Od czegoś ma się przyjaciół, prawda?
Uniosłem
zdziwiony brwi, nie wiedząc, czy przypadkiem się nie przesłyszałem. Ten dzień
zaczął się tak układać, że przez chwilę widziałem siebie jak zwycięzcę kwalek,
mistrza świata w lotach i króla globu.
-
Nie dość, że nie śmiejesz się z XDeizmu i chcesz pomóc mi przy hymnie to
jeszcze publicznie przyznajesz, że jesteśmy przyjaciółmi. Czy Gwiazdka przyszła
w tym roku wcześniej?
Sev
wzruszył ramionami z miną niewiniątka.
-
Jestem przyjacielem wszystkich, zapomniałeś?
-
Ale nie Petera Prevca, badum tss. - Zripostowałem, przypominając sobie o
zachwianiu emocjonalnym, jakie ostatnio dotknęła Freunda przez ów słoweńskiego
skoczka. Cóż, wtedy nie był taki przyjacielski.
-
Twoim już też nie. - Blondyn pokazał mi język, po czym wstał z krzesła i udał
się w kierunku stolika zastawionego wodą i przekąskami.
Uśmiechnąłem
się sam do siebie. Miło, że wszystko wreszcie zaczęło się układać.
XDXDXD
Jednak
wszystko nie szło tak gładko, jak wcześniej myślałem. Po kwalifikacjach, w
których osiągnąłem oszałamiająco odległość 197 metrów , marzenie o
byciu mistrzem w lotach trochę się ode mnie oddaliło. Aczkolwiek mając na
uwadze, że: a) Wellinga skoczył zaledwie 166 metrów ; b)
kwalifikacje wygrał Fannemel - człowiek niewiele niższy ode mnie, wciąż miałem
nadzieje, że w konkursie indywidualnym wszystko się jeszcze odmieni, a ja będę
mógł się śmiać ostatni. Nieważne. Teraz najważniejsze jest znalezienie Wellingi
i wynegocjowanie, by napisał dla mnie hymn.
Jezusku,
to będzie bułka z masłem.
-
Uważaj, jak chodzisz. - Fuknął na mnie damski głos. - Och. Mogłam się domyślić,
że to ty.
Poprawiłem
opaskę, która opadła mi nieco na oczy, i spojrzałem na osobę, którą przez
przypadek uderzyłem swoimi nartami. Ines
aus Österreich. Jakie to szczęście lubi być zmienne.
Uśmiechnąłem
się do kobiety nonszalancko, chwilowo zapominając, że nie powinien uśmiechać
się do niej w ten sposób. O rety, jak ona na mnie działała, to ja nawet nie-.
Chyba
wpadłem jak śliwka w kompot.
Scheisse.
-
Cześć, Ines. Co tam?
Brunetka
przewróciła oczyma.
-
Czy po każdym spotkaniu z tobą muszę być kontuzjowana? - Burknęła, rozcierając
prawy bark. - Jesteś niebezpieczny dla otoczenia.
Zmrużyłem
filuternie oczy, śmiejąc się w głos. Przydałoby się jej czymś zaimponować,
tylko czym? Raczej nie moimi kwalifikacjami ani nikłą umiejętnością rymowania.
No myśl, toporny umyśle, jak poderwać cudowną dziewczynę?
Cóż,
recepcjonistka z hotelu całkowicie zmiękła, gdy Wellinga wyrecytował jej
Szekspira.
I
to jest myśl!
-
Ines. - Zacząłem, przeciągając głoski w jej imieniu. - Ta kurtka świetnie na
tobie leży, ale jeszcze lepiej wyglądałaby na podłodze w mojej sypialni.
Zaraz...
To
raczej nie był Szekspir.
...
O
KURWA.
Ines
z oburzeniem otworzyła szerzej oczy, a jej usta to otwierały, to zamykały się.
Wyglądała tak, jakby brakowało jej słów, choć przy każdym spotkaniu z nią
odnosiłem wrażenie, że zawsze wiedziała, co powiedzieć.
-
Przepraszam, nie to chciałem powiedzieć. - Wyrzuciłem z siebie nerwowo, czując
jak jej spojrzenie ciska we mnie piorunami.
Byłem
w poważnych tarapatach.
Teraz
to już na pewno nie zechce być moją dziewczyną. Nie żebym chciał się z nią
wiązać. Przecież była Austriaczką.
Cholernie
atrakcyjną Austriaczką.
Ale
wciąż Austriaczką.
-
Błagam, powiedz, że się przesłyszałam. - Westchnęła głęboko, przyciskając
dłonie do skroni. Chyba próbowała się powstrzymać od urwania mi co nieco. -
Jezu, dlaczego sportowcy zawsze okazują się takimi tępymi strzałami, którzy
myślą, że żadna laska się im nie oprze?
-
Hej, ja taki nie jestem! - Zaoponowałem, krzywiąc się z odrazą. Naprawdę nie
jestem sportowcem tego typu. Nie zaciągam fanek do łóżka, nie odpisuję im na
Twitterze ani nie ma mnie na Tinderze. Niech, na litość wernerowską, nie wrzuca
mnie do jednego worka razem z Norwegami!
-
Naprawdę? - Brwi Ines powędrowały do góry, a jej głos aż ociekał kpiną. - I
stąd ten tekst, tak? Bo chyba czegoś nie rozumiem, co? Myślę, że moje pierwsze
wrażenie o tobie było całkowicie słuszne.
-
Wcale nie chciałem cię wtedy przelecieć. - Powiedziałem z desperacją, jednakże
żadne moje słowa nie docierały do brunetki.
-
Ale przed chwilą tak. Boże, Freitag, jesteś takim burakiem.
Nie
wiedziałem, co odpowiedzieć. Chciałem, by wiedziała, że jestem inny niż myśli,
że jestem porządny, że nie jestem taki jak pozostali sportowcy. Ale nie
potrafiłem wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Wszystko przepadło. Ona mnie
nienawidzi. I choć jest to dobre i bezpieczne, wcale nie czułem się z tym
fajnie. Wręcz przeciwnie. Z każdą kolejną sekundą panika coraz bardziej mnie
ogarniała, a grunt osuwał mi się spod nóg.
Warum?
- Ines, alles in Ordung? - Gdzieś obok
nas zagrzmiał głos Fettnera.
Austriaczka
uśmiechnęła się w jego kierunku.
-
Jasne. Po prostu ten koleś miał jakiś problem, ale wszystko już sobie
wyjaśniliśmy.
Ten
koleś???
Czyli
jestem dla niej tylko "tym kolesiem", tak?
No jasne, że tak. A czegoś się spodziewał?
Ines
podeszła do Fettnera. Manuel posłał mi jeszcze groźne spojrzenie, po czym razem
z asystentką swojego trenera odszedł w kierunku busa.
O
XD, jakim ja jestem kretynem!
I
czy naprawdę wystarczyła tylko jedna, pff, Austriaczka, bym poczuł się tak
parszywie? Przecież przed chwilą cały świat był mój, a teraz...? Teraz zostałem
zerem, kompletnym przegrywem, samcem, dla którego najbardziej ambitnym celem
jest przelecienie dobrej laski.
Czy
ja naprawdę taki jestem?
Nie!
No pewnie, że nie! Przyświecają mi lepsze idee. Chcę zmienić świat, chcę by był
lepszym miejscem. Chcę dać ludziom nadzieję!
I
dlatego muszę wyrzucić z myśli jakąśtam kobietą, a zająć się swoim nurtem.
Skupić się na tym, co istotne. Tak, to jest dobry plan.
Ponownie
zarzuciłem narty na ramię, uważając, by zaś kogoś nimi nie uderzyć. Obrałem
kierunek na busa, w którym powinni już siedzieć moi kumple z drużyny, jednakże
pojazdu nie było już na parkingu.
Zostawili
mnie.
Czy
ten dzień może być jeszcze gorszy?
XDXDXD
-
Gdzieś ty się podziewałeś? - Rzucił z przekąsem Freund, gdy tylko wszedłem do
jego pokoju cały oblany potem. Spacer ze skoczni do hotelu był koszmarny.
Musiałem pokonać dobrych kilka kilometrów w mocnych opadach śniegu, z wiatrem
wiejącym mi twarz i w zasłonie wstydu, jaka mnie spowiła. Oraz z własnymi
myślami.
Przede
wszystkim z własnymi myślami.
Dawno
nie byłem takim hejterem siebie jak w tym momencie.
-
Cóż, trzeba była nie zapominać o mnie i chwilę poczekać, aż przyczłapię się do
busa. - Warknąłem z przekąsem, opadając na krzesło.
Nie
dość, że superlaska daje ci kosza, to jeszcze twoi """przyjaciele"""
o tobie zapominają. Nie ma co, milusio w chuj.
Oj.
Severin
machnął lekceważąco ręką.
-
Dajże spokój. Tak długo cię nie było, że myśleliśmy, że znalazłeś nowych
wyznawców i odprawiałeś jakieś nabożeństwo. Ale... - Rudy zawiesił głos, by
zbudować napięcie. - Wellinga pisze dla ciebie hymn i idzie mu rewelacyjnie!
-
Och, super. - Mruknąłem bez przekonania, nawet nie spoglądając w kierunku kąta,
w którym siedział pochłonięty tworzeniem Andreas. Jakoś nie potrafiłem skupić
się na tym, co ważne, bo moje myśli wciąż krążyły wokół tego tematu, wokół
którego krążyć nie powinny.
Świętu
Walterku, czymże sobie na to zasłużyłem? Miałem takie proste życie wyłącznie
poświęcone skokom i XD, a teraz? Teraz nie umiem przestać myśleć o Ines,
wspominać jej ironicznego uśmiechu i pięknych, szarych oczu przepełnionych
złośliwością.
Dlaczego
akurat ona? Dlaczego akurat teraz?
-
Richie, co się stało? - Twarz Severina już nie wyglądała na taką szczęśliwą,
jak jeszcze chwilę temu. Teraz skoczek był zdezorientowany i zmartwiony.
Nerwowo, raz po raz przeczesywał swoje rudo-blond włosy, patrząc na mnie
zaniepokojonym wzrokiem.
Westchnąłem
głośno, próbując zebrać myśli. Nie wiem, czy powinien być szczery. Ale to moi
przyjaciele, komu, jak nie im, mam się zwierzyć?
-
Zakochałem się. - Przyznałem z rozpaczą w głosie. W końcu zrozumiałem to
oszalałe bicie serce i tą chęć zaimponowania Ines. - W Austriaczce, która
pracuje dla teamu Austrii. - Dodałem ponuro.
Zapadła
cisza. Nawet Wellinga przerwał pisanie.
-
Dlaczego to musiała przytrafić się akurat mnie? - Biadoliłem, zakrywając twarz
dłońmi. Naprawdę nie było mi do śmiechu. Chciałem zapaść się pod ziemię,
zarówno dlatego, że poczułem coś do wroga, jak i dlatego, że jednocześnie
spieprzyłem wszystko po całości.
Właściwie
spieprzyłem wszystko, zanim cokolwiek się zaczęło.
To
takie... typowe.
Chyba
nie jestem królem. Chyba jestem przegrywem.
-
Richie... Jesteście trochę jak Romeo i Julia. - Rzekł Wellinga, odkładając no
bok gęsie pióro. - To całkiem romantyczne. I pamiętaj, że na końcu wygra
prawdziwa miłość.
-
Czyli, że się zabiję?
-
Eeee... No nie. - Wellinga nie wyglądał na przekonanego.
Ganz egal, Ines i tak mnie nie pokocha,
nie będzie żadnej miłości ani romansu stulecia. Bo jestem burakiem.
Jezu.
-
Richard, co zrobiłeś? - Severin zrobił surową minę. Przejrzał mnie na wylot, w
końcu był moim najlepszym przyjacielem, mimo że układało się między nami
różnie.
Próbowałem
wyglądać na niewinnego, ale nie miałem sił, by wykrzywić twarz w sztucznym
grymasie. Może i w obecności Ines nie zachowałem się jak należy, ale teraz nie
będę się wymigiwać od niczego.
Zarumieniłem
się po koniuszki włosów.
-
Rzuciłem tekstem jak Wank.
Chłopcy
wyglądali na przerażonych.
-
Że co zrobiłeś? - Wydukał zszokowany Severin. Jego oczy wyglądały jak spodki. -
Czyś ty do reszty oszalał?
Wzruszyłem
ramionami.
-
To i tak bez znaczenia.
-
Czyli, że rezygnujesz tylko dlatego, że ona jest Austriaczką?
-
No tak. To nie wypali.
-
Ale mówiłeś, że się w niej zakochałeś. - Wellinga podrapał się po głowie.
Biedny, już zgubił się w toku mojego rozumowania. A niby chciał napisać godny
dla XDeizmu hymn.
Wyprostowałem
się, podejmując decyzję, której miałem zamiar twardo się trzymać. Żadna
Austriaczka nie będzie mi mieszać w głowie.
-
Tak szybko jak się zakochałem, się odkocham.
Będę
zimny i bezuczuciowy. Będę taki, jak wyobraża sobie Ines. Nie chcę żadnych
miłości, bo to wiąże się tylko z dramami i cierpieniem. Lepiej nikogo, oprócz
siebie, nie kochać.
Tak,
będę kochać siebie i XD, nikogo więcej. Nie obdarzę miłością byle Austriaczki.
No szanujmy się.
-
Welli, jak mój hymn? - Zagadnąłem młodego, zmieniając temat na coś
ważniejszego.
XDeizm
to teraz mój priorytet.
Zaraz
po - oczywiście - zostaniu mistrzem świata w lotach.
XDXDXDXDXDXD
Co prawda chciałam poczekać z publikacją rozdziału do urodzin pewnego chorego pojebusa, ale stwierdziłam, że i tak kazałam Wam długo czekać, więc ten tydzień sobie już daruję. Wszystkiego najlepszego dla niego i tak dalej, a dla Was sorki za ten czas nieobecności, ale były rzeczy ważniejsze, niestety :(
KC Was bardzo mocno, mam nadzieję, że wiecie!
<3
Kamuś, jak ja tęskniłam… chyba z cztery miesiące nie pisałam nic. A tu takie dzieło do skomentowania się trafiło na początek. No ale i XD i do przodu.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że jestem w szoku i ciężko mi się otrząsnąć po tak traumatycznej informacji jak ta, że Ricz nie jest nieomylny. Naprawdę nie wiem czy dam radę się z tym pogodzić. Chyba muszę to jak najszybciej wyprzeć z pamięci i nadal wierzyć, że Ricz jest więcej niż idealny.
W sumie na jego wadę można przymknąć oko. Niewielu ludzi potrafi rymować z sensem, więc niech Ricz nie czuje się jak frajer.
Swoją drogą, czemu akurat Wank został przez Ricza uznany za frajera? W niemieckiej kadrze jest kilku takich, co bardziej by do tego miana pasowały.
Ricz za to nawija już jak typowy guru, wizjoner czy jakiś nawalony filozof. Przynajmniej przez chwilę, zanim przechodzi w młodzieżowy slang. W końcu papież powinien łączyć pokolenia.
Próbowałam sobie wyobrazić Ricza bez brwi i cóż - nie wyszło XD
Ten jego hymn brzmi bardziej jak litania błagalna do dawcy rozumu, ale przecież nikt nie powiedział, że on musi sam tworzyć. W końcu po coś stworzono Wellingę.
Sevi… został nawrócony. O dzięki Ci XD. W końcu jakiś rozsądny wyznawca.
Bo papież to naprawdę powinien błagać o rozum. Pomylił Szekspira z tym tanim tekstem? A potem się dziwi, że się go dopisuje do Norwegów. Albo odjeżdża bez niego do hotelu.
Ciekawe jak Riczowi pójdzie to odkochiwanie. Nie wątpię w jego miłość do samego siebie ani w jego miłość do XD, ale skoro zachowuje się bardziej debilnie niż zazwyczaj, to chyba jest serio zakochany, biedaczek.
No i cóż, z okazji zbliżających się urodzin naszego głąba życzę sobie i Tobie, żeby w końcu odbił się od buli i nadal inspirował Cię do spisywania jego dziejów.
Kocham całym xdeowskim serduszkiem.
Kaaaaaaaaaaaaaaaam, KAAAAAAAAAAA CEEEEEE! Rajku, no bo jak Ciebie nie KC, kiedy tworzysz takie cudeńko, które w 100% rzuca na mózg czytelnika, a ten z kolei nie potrafi potem normalnie patrzeć na Niemiaszków z Riczem i Wellingą na czele? Serio, boję się jeździć na skoki, bo to wiążę się z obawą, że w każdym momencie można wpaść na papieża lub na Wertera XXI wieku (choć w tym drugim przypadku nie ma żadnych obaw, w końcu mąż!) i zacząć się im śmiać prosto w ryła. A to byłoby niezbyt grzeczne, co pewnie kłóci się z ideą XDizmu.
OdpowiedzUsuńW ogóle całe to XD... XDDDDDDDD
No cóż, nie można być ideałem, choć myślę, że jedna, niewielka wada nie robi wielkiej krzywdy wizerunkowi Ricza, a wiadomo, że jego wizerunek jest pure. No, może nie w oczach pewnej Austriaczki, ale o tym zaraz. Ricz nie potrafi rymować, ech, wielkie rzeczy! Bo od rymu w tej kadrze jest tylko jedna osoba i to jej pozostawmy tę sztukę, bo sprawuje się w niej wybornie. Każdy powód by kochać Wellingę jest dobry, cnie Ems? Alealeale! Wellinga się postara i napisze! Hymn będzie taki piękny, że niemiecki odpowiedni Edzi Górniak będzie chciał go zaśpiewać podczas przyszłorocznego mundialu! Bo to raczej pewne, że XDeizm rozrośnie się na cały kraj niemiecki i przejmie nad nim kontrolę. Rajeńki, czytanie tego opowiadania rzuca na mózg.
Anyway, Ines nie ugina się pod urokiem Ricza, nie ma co się dziwić, ale myślę, że jeszcze dostrzeże, że gdzieś tam, pod tymi brwiami i niezbyt urokliwym szczękościskiem jest dobre serduszko! Tylko najpierw musi zadziałać na nią zagrywka na totalnego chama. Wierzę, że przyniesie to skutki, których Riczard na chwilę obecną nie chcę. GDYŻ (i tu dzielę się moim ulubionym cytatem z całego rodziału) LEPIEJ NIKOGO, OPRÓCZ SIEBIE, NIE KOCHAĆ. Amen!
A tak poza tym, to kocham, wielbię, czytam, śmieję się i totalnie wyluzowuję się przy Psycholach. Kam, jesteś najlepsza! <3
Spóźniona o lata świetlne ale przybywam! Cam nasza Ty mistrzyni komedii, na chwilę spuścić Cię z oka, a Ty już publikujesz takie cudeńko! Co do Richa to chyba nic nadzwyczajnego że moja wyobraźnia identyfikuje go z wszechwładnym Cezarem wystarczy podmienić na Freitag: "Cezar zwycięża zawsze i wszędzie. Jest jak gepard, jak samuraj. Nikomu nic nie zawdzięcza, ani rodzinie ani układowi...ani mafii sycylijskiej. Cezar to istota doskonała[...]" nic nie poradzę że przed oczami mam Freitaga ze złotym wieńcem oliwkowym stojącego przed swoimi poddanymi ot i wszystko przez Twoich psycholi :"D Dlatego czuję się zaskoczona, że dostrzegł swoją niedoskonałość...wróć chciałam powiedzieć taki mały, malutki nic nieznaczący defekcik: nie zostanie poetą. Cóż to za strata dla ludzkości niczym niepowetowana. Na szczęście od czego ma się przyjaciół, zwłaszcza z duszą artysty pokroju Wellingi. Szkoda tylko że nie ma tego szczęścia w relacjach z kobietami do tego jeszcze doznaje zaćmienia umysłu i cofa się w czasie do momentu gdy jego doskonałość była nieskazitelna. Co ta miłość robi z ludźmi?XDDD Spuśćmy zasłonę milczenia na jego popisowy tekst na podryw ale chyba pustaka bez mózgu a nie inteligentnej dziewczyny :"D Oj Richie, Richie mogę się założyć że jakbyś milczał jak grób a za to się troszkę pouśmiechał to już dawno byłaby Twoja XD Jednak mimo to dla nas nigdy nie będziesz zerem, w końcu jesteś królem XD Biedny naiwny Richie sam siebie oszukuje że się odkocha dobrze że ma "mądrych" kumpli i XDeizm też mu pomoże ale zaraz mistrz świata w lotach? Czyżby Rich podglądnął coś od Słoweńców i ma asa w rękawie czy po prostu chce zaimponować pewnej Austriaczce? Niezły plan lepszy od wersji poetyckiej inaczej XD Poza tym w skrócie są skoki, był pierwszy śnieg i najważniejsze Cam nie przestaje nas rozpieszczać :* Czego więcej może chcieć student w listopadzie?(nie powiem coś by się znalazło ale csiii)Pozdrowionka kochana i czekam na kolejne odsłony psycholi <3 ~ isia
OdpowiedzUsuń❤
UsuńWróciłam do Psycholi, choć ponoć już ich porzuciłaś (smuteczq).
OdpowiedzUsuńJAK TO RICZ NIE JEST NIEOMYLNY?!
E tam, rymowanie, rymowaniem zajmuje się Welliś.
"Czuję się jak najgorszy frajer. Pewnie tak właśnie wygląda całe życie Wanka." - XDDD
"Delikatnie mówiąc, drugim Goethem to nie zostanę." - faktycznie, delikatnie powiedziane XD. Ale sama treść brzmi zancnie!
Ricz umie w delegowanie zadań, zdecydwanie!
"Doceniam, że próbował zamaskować kpinę w głosie, naprawdę." - liczą się chęci, nie?
I, o mateńko, jak mi się teraz zatęskniło za Sevikiem :<<<
"Zajmiemy się tym po kwalkach. Gdybyśmy teraz o tym powiedzieli Wellindze, pewnie by dzisiaj nie wystartował." - co fakt to fakt, Andiś mógłby być nieco zaaferowany tym ważnym zadaniem ;)
Freundtag! <3
Bułka z masłem? Dlczego rpzecuwam młodzieńczego focha?
Hmm... Ricz wpadł jak śliwka w kompot. Rozumiem, że XDeizm nie obejmuje celibatu?
"Zaraz...
To raczej nie był Szekspir.
...
O KURWA."
William właśnie popelni ogromnego fejpalma w swojej krypcie XD.
"Przecież była Austriaczką.
Cholernie atrakcyjną Austriaczką.
Ale wciąż Austriaczką." - uprzedzenia rasowe? XD
"Nie zaciągam fanek do łóżka, nie odpisuję im na Twitterze ani nie ma mnie na Tinderze. Niech, na litość wernerowską, nie wrzuca mnie do jednego worka razem z Norwegami!"- hahaha XDDD
...dobrze, że tylko burakiem.
Widzisz Ricz? Właśnie po to istniej celibat. By żadna baba nie przysłaniała ci nadrzędnego celu twej misji!
I przypomniał mi sie Bjoereng, którego koledzy podczas ostatniego LGP zostawili na pargingu na Malince XD. Bidny Ricz :<
SKUP SIĘ NA CELU, PIĄTKU!
"- I pamiętaj, że na końcu wygra prawdziwa miłość.
- Czyli, że się zabiję?
- Eeee... No nie. - Wellinga nie wyglądał na przekonanego." - XDDDD
NO, TRZEBA PAMIETAĆ O PRIORYTETACH, BRAWO, RICZ!
Nie skomentuję jakości tego komentarza.