środa, 2 listopada 2016

#10




No dobra.
Widocznie nie doceniłem szwajcarskich melanży. Co prawda dużo czasu nie zajęło Ammannowi najebanie się w cztery dupy, albowiem już po drugim piwie ewidentnie stracił kontakt z rzeczywistością i nie mógł skoncentrować wzroku na czymś konkretnym, tylko rozbieganymi oczami wodził wokół jak... no cóż, jak najebany w cztery dupy człowiek. Za to Gregor Deschwanden dzielnie sprostał opiniom i plotkom, jakie krążę po branży. Równy z niego król melanżu. Z takimi ludźmi to ja mogę wódkę pić. Nie krzywią się po każdym kieliszku, nie rzucają się na szyję, gdy zmoczą usta alkoholem, nie wygłaszają peanów nad wkładkami, gdy procenty uderzą do głowy. Jedynie Gregor mógłby wziąć kilka lekcji tańca od Velty, jego ruchy są takie nieokrzesane i wstyd wyjść z nim na parkiet. Wszystkie gąski wypłasza!
Na szczęście życie obdarowało mnie słodziusimi dołeczkami w policzkach, jaka panienka im się oprze?
Oho, chyba włączył mi się tryb Najericza. Wyłączcie mnie, zanim uderzę w podryw, bo to dobrze się nie skończy. Nie chcę nikogo wyrwać, chcę wypić o północy szampana z Walterem i uderzyć w kimę. Jutro mam konkurs do wygrania, halo!
- Napiłbym się jeszcze trochę wódeczki. - Zaświergotałem, podpierając głowę ręką. - Luca, bądź tak miły i zamów nam kolejkę.
- Ja to bym ojebał maka. - Oświadczył Egloff z rozmarzoną miną. - Boże, nic tak nie zaspokaja gastro jak mak.
- Ooo, wszedłby taki cheeseburger. - Odezwał się Kilian. - Cholera.
Wywróciłem oczami. Do tego momentu melanż szedł gładko. Piliśmy, gadaliśmy, obczajaliśmy laski i obgadywaliśmy Norwegów. Ale teraz zebrało im się na robienie masy. Dlaczego każdy dzisiaj tak przyfrajerza? Ja chcę iść w hardy melanż!
- Wstawaj, Greg. Ktoś musi rozbujać tę imprezę, bo na razie jest nudno jak u Omy Helgi.
- U kogo? - Zapytał nieprzytomnie Deschwanden, posłusznie zwlekając się z sofy. - Na ogół jesteś spoko, ale czasami to cię szczerze nie rozumiem.
Przewróciłem oczami i uderzyłem na bar. Przecież nie będziemy siedzieć o suchej gębie jak Wellinga. Prawdziwi mężczyźni nie boją się alkoholu, tylko tankują jak Harri Olli.
A przynajmniej tak zawsze powtarzał Schuster na naszych wieczorkach integracyjnych.
Przy barze spotkaliśmy Severina. Blondyn opierał się o blat z durnym uśmiechem wyśpiewując na cały klub niemiecką wersję "Salsy Tequili". No, nareszcie coś się dzieje i można iść w tango godne każdej paty w Gapa!
- Deutschland, die Mannschaft, Volksvagen, Bratwursten, Adolf Hitler...
- Benedictus, schӧne Fraulenin, Bayern München... - dołączyłem, obejmując ramieniem Seva. Nie szczędziłem gardła, jutro będzie mi jedynie potrzebne, gdy na konferencji prasowej po konkursie, będę opowiadał o tym, jak cieszy mnie zwycięstwo. Albo nawet będę milczał i ludzie wezmą mnie za kogoś pokroju Ahonena.
- Schwester, das Lied der Deutschen, Grosse Berliner Mauer, Scheisse! - No proszę, nawet Deschwanden znał tę piosenkę i miał nawet całkiem znośny głos.
Tak sobie śpiewaliśmy w trójkę, tworząc niesamowite trio, że aż wokół nas zebrała się mała grupka fanów. Nasza "Salsa Tequila" została obdarzona gromkimi brawami, a ja wpadłem na wyrąbisty pomysł. Zamówiłem nam kolejkę tequili, przegryźliśmy ją cytryną, po czym zaciągnąłem chłopców na scenę, na której ustawiony był sprzęt zespołu, który miał później występować. Kazałem kumplom zagościć się na podeście, a sam skoczyłem do DJ-a i, wciskając mu w ręke sowity banknot, poprosiłem go, aby zrobił sobie chwilę przerwy. Wróciłem na scenę, złapałem za gitarę i zaczęliśmy show. Na pierwszy ogień poszło "Disco pogo", potem "Doktorspiele". Chcieliśmy zakończyć wszystko potężnym pierdolnięciem w postaci zaśpiewania "Kylie", ale po tym utworze, ludzie nie pozwolili nam zejść ze sceny. Co więcej, dołączył do nas Hilde, który dopadł perkusji, papa Stӧckl złapał za drugą gitarę, Jurij Tepes zajął się klawiszami, a Schlierenzauer chciał się wjebać w chórki, na szczęście udało nam się go powstrzymać przed zniszczeniem naszego misternego show. Tak dobranym zespołem graliśmy aż do dwudziestej trzeciej, brawom i piskom nie było końca, ludzie bawili się przy nas najnajnajlepiej. Był szał, staniki latały, małolaty mdlały. Zostaliśmy KRÓLAMI IMPREZY.
No, tak to można zakończyć rok!
Trzy kwadranse przed północą tradycyjnie zebraliśmy się przed hotelem. Trenerów jak zwykle nie było, naiwni myśleli, że wszyscy zawodnicy grzecznie śpią i sami uderzali w kimę. Za to nie zabrakło Waltera Hofera ani Mirjama Tepesa, który z wyrzutem spoglądał na mojego nowego przyjaciela, a swojego syna, Jurija.
- Przyniosłem nam polski alkohol! - Oświadczył dumnie Wank, unosząc wysoko butelkę polskiej gorzały.
Rzuciłem mu niechętne spojrzenie.
- Chcesz świętować z nami, a nie ze swoimi psiapsim Kubackim?
Wank wydął wargę.
- Myślałem, że już sobie wszystko wyjaśniliśmy. Wybaczyliście mi, pamiętasz? - Andreas wywrócił oczami. - Richie, nie chcę zaczynać nowego roku w ten sposób.
- Okej, dawaj tę wódkę.
Boże, czasami mi wstyd, że tyle we mnie pierwiastków kobiecych. Wiecie, rzeczy typu "wybaczam, ale nie zapominam" albo picie wina, gdy jest smutno i chujowo, i w ogóle najgorzej.
Dlatego teraz muszę się narąbać polską gorzałą, by udowodnić, że jestem prawdziwym samcem alfa!
Tylko dlaczego ona tak pali?
- Pali! PALI! AAAA! - Uff, na szczęście to Wellinga tak się wydarł, a nie ja. Honor uratowany!
- Ale z ciebie pipa. - Zadrwił Wank, na co oczy Andi'ego Juniora zapełniły się łzami.
- Kto? - Zapytał Junior słabym głosem.
Wank wywrócił oczami.
- Czy jak miałeś tę fazę na Harri'ego, nie nauczyłeś się pić alkoholu?
- Nie.
- W takim razie słaby z ciebie uczeń. - Cmoknął z dezaprobatą Wieżowiec. - Wiem, że miałeś zły wzorzec, ale o piciu to akurat dużo można się od niego nauczyć. Przynajmniej nie przynosiłbyś nam wstydu.
Welli płakał już otwarcie. Kieliszek, który przed chwilą opróżnił, zaraz napełnił się jego łzami. Aż mi się smutno zrobiło. To znak, że wypiłem więcej niż powinienem. Nie mogę okazać swych prawdziwych uczuć przecież. Hilfe!
- Richie, alles okay? - Wank pomachał mi ręką przed oczami. - Potrzebujesz tulasa?
- Potrzebuję... samotności.
- Ale Richie, zaraz północ! - Oburzył się Sev.
- Zaraz wrócę.
Wcisnąłem dłonie w kieszenie kurtki i nieśpiesznie oddaliłem się od przyjaciół oraz gwaru imprezy. Nie wiem, was ist los, ale coś złego. Hmm, może to czas na krótki rachunek sumienia, bilans roku 2015 albo złożenie sobie noworocznych postanowień, których i tak nie spełnię? Czy ja się starzeję? Czy zaczynam być rozsądnym, dojrzałym człowiekiem, który wyciąga wnioski z każdej swojej życiowej sytuacji? Ja wiem, brzmi jak czysta abstrakcja, ale co jeśli? Nie chcę tracić swojego wewnętrznego Ricza!
Chociaż z drugiej strony może to nie byłoby tego złe zmienić się? Dlaczego tylko Wellinga ma być kimś innym, ja też mogę! Może będę taki prawy jak Sev albo zacznę przytulać wszystkich (oprócz Marinusa, nie przepadam za smrodem cebuli) jak Wank? Albo lepiej, będę jak Hannavald i wygram Turniej Czterech Skoczni!
- Richard? Richard Freitag, czy to ty?
Odwróciłem się w lewo, a tam pewna postać wyszła z cienia. Uniosłem brwi ze zdziwienia. Któż to mi przeszkadza w mych głębokich rozważaniach i dlaczego tym kimś jest Janek Ziobro?
- Ja. - Odparłem, nonszalancko wzruszając ramionami. - Gdzie masz Kubackiego?
Polak zmieszał się. Wsadził ręce do kieszeni i smutno zwiesił ramiona.
- Śpi. Po ubiegłorocznym sylwestrze stwierdził, że jednak wymięka. - Chłopak pokiwał apatycznie głową. - A mi się w tamtym roku bardzo podobało i chciałem to powtórzyć, ale okazało się, że bez Dzióbiego to już nie to samo. I teraz tak sobie zamulam sam samiuteńki.
Ouach, aż mi się żal zrobiło skoczka. Ostatnio dawał z Kubackim czadu, a teraz jest niemalże wyrzucony poza margines paty. Biedaczek.
- Mógłbym z tobą pogadać? - Zapytał po chwili, wbijając we mnie spojrzenie pełne nadziei. Jego oczy lśniły w blasku księżyca.
- Jasne. - Bąknąłem niepewnie. Co ten Polak znowu szykuje i dlaczego mi to śmierdzi?
- Bo widzisz... - Zaczął z pewną dozą nieśmiałości. Dla ukrycia skrępowania poprawił czapkę i szalik. - Można powiedzieć, że jestem twoim fanem. Znaczy fanem twojego wyluzowania. A wiesz, u nas w drużynie ostatnio taka ciężka atmosfera, nawet złote myśli Pitera nie pomagają.
- Ale co ja mam z tym wspólnego? - Wtrąciłem zdezorientowany.
Janek jeszcze bardziej się zmieszał.
- Mógłbyś do nas wpaść. Posiedzieć z nami. Pogadać o swoich odpałach. Tak po prostu.
- Ale...
- Mógłbym zaprosić Nory, w końcu są ekspertami od dobrej zabawy, ale sam wiesz, jakie z nich pijusy. A ty wydajesz się być autentyczny i na pewno nie wypijesz nam całego zapasu śliwowicy. Zgódź się, plis.
Jak tu być asertywnym, gdy twoje ego zostało tak przyjemnie połechtane? Czy wy go słyszycie? Uważa mnie za fajniejszego od Norwegów! I jestem pewien, że gdybym zapytałbym się go, kto ma lepszą fryzurę - ja czy Tum - wskazałby bez zawahania na mnie.
Uśmiechnąłem się najszerzej jak tylko potrafiłem.
- Prowadź.


XDXDXD


Siedziałem w hotelowym pokoju Macieja Kota i Piotra Żyły otoczony przez całą drużynę Polski. Popijaliśmy sobie wajcenka dla "rylaxu", jak to określił Piter, ja natürlich zajmowałem honorowe miejsce i snułem anegdotki ze swojego życia, a kadra kraju wódką płynącego spijała z moich ust każde słowo. Nawet przyczołgał tu się zaspany i rozczochrany jak strach na wróble Dawid Kubacki, którego zbudziły śmiechy dochodzące zza ściany.
- Na Hofera, a ponoć nic dwa razy się nie zdarza. - Począł marudzić, ale chłopcy szybko zaopatrzyli go w butelkę piwa i humor trochę mu się poprawił. - I znowu nie spełnię swojego postanowienia noworocznego.
- Postanowiłeś sobie, że w tym roku nie zabalujesz w sylwestra? - Prychnął Ziobro, na co Dawid znowu się nadąsał.
- Nie wynikło z tego nic dobrego, tylko się pokłóciliśmy, a potem zdychaliśmy przez cały dzień. W życiu nie miałem gorszego kaca!
- Ale...
Dzióbacki westchnął ostentacyjnie.
- Ale w życiu też lepiej się nie bawiłem. - Mruknął niepewnie.
- I teraz możemy to powtórzyć. Zdrowie! - Janek uniósł do góry swoje piwo i wspólnie wznieśliśmy toast. Widać było, że Ziobrze humor się poprawił, już nie był taki osowiały i skwaszony. Cóż, ma się te ręce, które leczą. Chyba znowu muszę pomyśleć nad pójściem na tę medycynę. Vatti będzie dumny, a ja uratuję miliony ludzi.
- Richie, zdradź nam swój sekret! - Zażądał Kot, a ja spąsowiałem. Czy naprawdę muszę opowiadać im o moich słodkich tajemnicach, o których nawet Sevik nie wie? - Co zrobić, aby być królem fejsbuka?
Ach, o to im chodzi. No okej.
- Trzeba być mną.
- Czyli musisz zmienić emojki, Kocie. - Zaśmiał się Stoch. - Zamiast sztampowych buziek, wstawiaj co drugie słowo iks de.
Chłopcy wybuchli głośnym śmiechem, ale z jakiego powodu? I czy mają coś do mojego XD? Przecież to taki piękny, majestatyczny emotikon, który wyraża więcej niż milion słów. Uwielbiam go, jest doskonały.
Więc skąd te śmiechy?
- Richie, ty nie jesteś królem fejsa, ty jesteś królem XD! - Ogłosił Kubacki, a po jego zarumienionych policzkach spłynęło kilka łez.
Dziwne mają poczucie humoru.
- TAAAK!!! - Zawyli wszyscy razem. O Wertera im chodzi.
- Czy XD jest najważniejsze w twoim życiu? - Podśmiewywał się dalej Kot. I pomyśleć, że ja zawsze uważałem go za polskiego Ahonena.
- Zaraz po moich rodzicach. - Odparłem zdezorientowany. Jak się stąd wymiksować?
- Masz cudze emotki przed XD? - Drążył dalej Maciej. Zirytowany ledwo powstrzymywałem się przed zburzeniem jego idealnej (za idealnej, jak na moje standardy) fryzury.
- Oczywiście, że nie.
- Pamiętasz, aby wpisy na fejsie święcić emotikonką XD?
- Czcisz XD swoje?
- Nie pożądasz innych emotek?
Przekrzykiwali się jeden przez drugiego, aż mi się w głowie zaczęło kręcić. Ale w końcu stanąłem na wysokości zadania i wcieliłem się w rolę króla XD. Skoro ma im to pomóc, to dlaczego by im nie ulżyć w ich smuteczkowym cierpieniu?
- Chłopcy, spokojnie, prawdopodobnie jestem jedynym wyznawcą xDeizmu, ale to nie znaczy, że nie jestem praktykujący. - Rozparłem się nonszalancko na swoim siedzisku.
Polacy na chwilę się uspokoili i z wrażenia rozwarli swoje mordki.
Spokój jednak nie trwał długo.
- Osz w mordę Murańki, czyli mieliśmy rację!
- Zakładasz nową religię! Jak czadowo!
- Też chcemy do ciebie dołączyć!
Jaka fala sławy na mnie spłynęła, ohoho, aż poczułem się taki ważny, a łza zakręciła się w mym oku. Teraz to może pozazdrościć mi sam Schlierenzauer. Jeszcze tylko brakuje mi kilku piszczących nastolatek rzucających swoje staniki i będzie naprawdę ideolo.
- Słuchajcie - Zacząłem, na co Polacy zamilkli, wbijając we mnie czujne spojrzenia. Poczułem się, jakbym był prorokiem. O rety, to chyba poważne zadanie. - I powtarzajcie za mną. - Improwizowałem. - XD nasze, które jesteś w Freitaga postach... - Wypaliłem, a oni naprawdę słowo w słowo zaczęli po mnie powtarzać.
- XD nasze, które jesteś w Freitaga postach...
- Bądźże w sercach i na ustach naszych...
- Bądźże w sercach i na ustach naszych...
- Przyjdź chwało twoja...
- Przyjdź chwało twoja...
I wtedy nastała pustka w mojej głowie. Słowa uciekły, a ja zostałem sam czując na sobie palące spojrzenia kilku par oczu. Dyskretnie starłem pot z czoło, już otwierając usta, by wygłosić kolejną kwestię, kiedy niebo za oknem eksplodowało feerią barw.
- I oto nastał nowy rok. - Bąknąłem.
- Amen. - Krzyknęli entuzjastycznie chłopcy, po czym rzucili się na mnie radośnie jak Wank.
A ja przypomniałem sobie, że obiecałem moim Niemiaszkom, że do nich wrócę, zanim wybije północ.
Czyli jak bardzo mam przejebane?


XDXDXDXDXDXDXDXDXD


okej, bycie najebanym Riczem nawet mnie przerasta, co udowodniłam sobie tworząc ten rozdział w wielkich bólach przez ponad dwa miesiące. wiem, że jest słaby jak telemark Ammanna i w ogóle, do Hofera, kto wie, co autor miał na myśli? takie jedno wielkie nic, ale trudno. następnym razem będzie lepiej, nie? no i postaram się dotrzeć tu z nowością równo z nowym sezonem. czekacie już? :D
przepraszam za tak długą pauzę, jednocześnie mając nadzieję, że czekałyście na nas. i przepraszam za to coś powyżej.
trzymajcie się!
kussi und bussi!






4 komentarze:

  1. Kam, Ty chory pojebie xDDDDDDD


    ps. jutro wpadam z dokładną analizą tego dzieła współczesnej literatury xDDDDDDD

    OdpowiedzUsuń
  2. ja nie wiem co tutaj się odjebało ale wyję. NO KOCHAM CIĘ. XD

    OdpowiedzUsuń
  3. iksdeiście!
    jak można zostać wyznawcą XDizmu? bo chcę! XD
    Szwajcarzy się potrafią bawić, no, no, no!
    I to śpiewające trio <3 a nawet zespół :>>>
    A potem polska wódka.
    A potem impreza z Polakami.
    TO NIE MOGŁO SIĘ DOBRZE SKOŃCZYĆ.
    Podsumowując: XD
    Pozdrawiam! E_A

    OdpowiedzUsuń
  4. Pani kochana, pani mi mózg niszczy, albo raczej to, co z niego zostało. A ja mimo wszystko jak głupia nie mogę doczekać się każdego kolejnego rozdziału tutaj i znowu riczę.
    Ty chory pojebie! Najgorsze w tym wszystkim jest to, że mimo wszystko sprostałaś najebanemu Riczowi, tylko tutaj Ricza trafiło to najebanie, które wprowadza w smuteczkowy i refleksyjny nastrój, a nie ten czysto xD. Na szczęście niedługo sobie odbije w Zako.
    Znicz dla Ciebie.

    KC bardzo mocno!!!

    OdpowiedzUsuń