No dobra.
Widocznie nie doceniłem szwajcarskich melanży. Co prawda dużo czasu nie
zajęło Ammannowi najebanie się w cztery dupy, albowiem już po drugim piwie
ewidentnie stracił kontakt z rzeczywistością i nie mógł skoncentrować wzroku na
czymś konkretnym, tylko rozbieganymi oczami wodził wokół jak... no cóż, jak
najebany w cztery dupy człowiek. Za to Gregor Deschwanden dzielnie sprostał
opiniom i plotkom, jakie krążę po branży. Równy z niego król melanżu. Z takimi
ludźmi to ja mogę wódkę pić. Nie krzywią się po każdym kieliszku, nie rzucają
się na szyję, gdy zmoczą usta alkoholem, nie wygłaszają peanów nad wkładkami,
gdy procenty uderzą do głowy. Jedynie Gregor mógłby wziąć kilka lekcji tańca od
Velty, jego ruchy są takie nieokrzesane i wstyd wyjść z nim na parkiet.
Wszystkie gąski wypłasza!
Na szczęście życie obdarowało mnie słodziusimi dołeczkami w policzkach,
jaka panienka im się oprze?
Oho, chyba włączył mi się tryb Najericza. Wyłączcie mnie, zanim uderzę w
podryw, bo to dobrze się nie skończy. Nie chcę nikogo wyrwać, chcę wypić o
północy szampana z Walterem i uderzyć w kimę. Jutro mam konkurs do wygrania,
halo!
- Napiłbym się jeszcze trochę wódeczki. - Zaświergotałem, podpierając
głowę ręką. - Luca, bądź tak miły i zamów nam kolejkę.
- Ja to bym ojebał maka. - Oświadczył Egloff z rozmarzoną miną. - Boże,
nic tak nie zaspokaja gastro jak mak.
- Ooo, wszedłby taki cheeseburger. - Odezwał się Kilian. - Cholera.
Wywróciłem oczami. Do tego momentu melanż szedł gładko. Piliśmy,
gadaliśmy, obczajaliśmy laski i obgadywaliśmy Norwegów. Ale teraz zebrało im
się na robienie masy. Dlaczego każdy dzisiaj tak przyfrajerza? Ja chcę iść w
hardy melanż!
- Wstawaj, Greg. Ktoś musi rozbujać tę imprezę, bo na razie jest nudno
jak u Omy Helgi.
- U kogo? - Zapytał nieprzytomnie Deschwanden, posłusznie zwlekając się z
sofy. - Na ogół jesteś spoko, ale czasami to cię szczerze nie rozumiem.
Przewróciłem oczami i uderzyłem na bar. Przecież nie będziemy siedzieć o
suchej gębie jak Wellinga. Prawdziwi mężczyźni nie boją się alkoholu, tylko
tankują jak Harri Olli.
A przynajmniej tak zawsze powtarzał Schuster na naszych wieczorkach
integracyjnych.
Przy barze spotkaliśmy Severina. Blondyn opierał się o blat z durnym
uśmiechem wyśpiewując na cały klub niemiecką wersję "Salsy Tequili".
No, nareszcie coś się dzieje i można iść w tango godne każdej paty w Gapa!
- Deutschland, die Mannschaft, Volksvagen, Bratwursten, Adolf Hitler...
- Benedictus, schӧne Fraulenin,
Bayern München... - dołączyłem, obejmując ramieniem Seva. Nie szczędziłem
gardła, jutro będzie mi jedynie potrzebne, gdy na konferencji prasowej po
konkursie, będę opowiadał o tym, jak cieszy mnie zwycięstwo. Albo nawet będę
milczał i ludzie wezmą mnie za kogoś pokroju Ahonena.
- Schwester, das Lied der Deutschen, Grosse Berliner Mauer, Scheisse!
- No proszę, nawet Deschwanden znał tę piosenkę i miał nawet całkiem znośny
głos.
Tak sobie śpiewaliśmy w trójkę, tworząc niesamowite trio, że aż wokół nas
zebrała się mała grupka fanów. Nasza "Salsa Tequila" została
obdarzona gromkimi brawami, a ja wpadłem na wyrąbisty pomysł. Zamówiłem nam
kolejkę tequili, przegryźliśmy ją cytryną, po czym zaciągnąłem chłopców na
scenę, na której ustawiony był sprzęt zespołu, który miał później występować. Kazałem
kumplom zagościć się na podeście, a sam skoczyłem do DJ-a i, wciskając mu w ręke
sowity banknot, poprosiłem go, aby zrobił sobie chwilę przerwy. Wróciłem na
scenę, złapałem za gitarę i zaczęliśmy show. Na pierwszy ogień poszło
"Disco pogo", potem "Doktorspiele". Chcieliśmy zakończyć
wszystko potężnym pierdolnięciem w postaci zaśpiewania "Kylie", ale
po tym utworze, ludzie nie pozwolili nam zejść ze sceny. Co więcej, dołączył do
nas Hilde, który dopadł perkusji, papa Stӧckl złapał za drugą gitarę, Jurij
Tepes zajął się klawiszami, a Schlierenzauer chciał się wjebać w chórki, na
szczęście udało nam się go powstrzymać przed zniszczeniem naszego misternego
show. Tak dobranym zespołem graliśmy aż do dwudziestej trzeciej, brawom i
piskom nie było końca, ludzie bawili się przy nas najnajnajlepiej. Był szał,
staniki latały, małolaty mdlały. Zostaliśmy KRÓLAMI IMPREZY.
No, tak to można zakończyć rok!
Trzy kwadranse przed północą tradycyjnie zebraliśmy się przed hotelem.
Trenerów jak zwykle nie było, naiwni myśleli, że wszyscy zawodnicy grzecznie
śpią i sami uderzali w kimę. Za to nie zabrakło Waltera Hofera ani Mirjama
Tepesa, który z wyrzutem spoglądał na mojego nowego przyjaciela, a swojego
syna, Jurija.
- Przyniosłem nam polski alkohol! - Oświadczył dumnie Wank, unosząc wysoko
butelkę polskiej gorzały.
Rzuciłem mu niechętne spojrzenie.
- Chcesz świętować z nami, a nie ze swoimi psiapsim Kubackim?
Wank wydął wargę.
- Myślałem, że już sobie wszystko wyjaśniliśmy. Wybaczyliście mi,
pamiętasz? - Andreas wywrócił oczami. - Richie, nie chcę zaczynać nowego roku w
ten sposób.
- Okej, dawaj tę wódkę.
Boże, czasami mi wstyd, że tyle we mnie pierwiastków kobiecych. Wiecie,
rzeczy typu "wybaczam, ale nie zapominam" albo picie wina, gdy jest
smutno i chujowo, i w ogóle najgorzej.
Dlatego teraz muszę się narąbać polską gorzałą, by udowodnić, że jestem
prawdziwym samcem alfa!
Tylko dlaczego ona tak pali?
- Pali! PALI! AAAA! - Uff, na szczęście to Wellinga tak się wydarł, a nie
ja. Honor uratowany!
- Ale z ciebie pipa. - Zadrwił Wank, na co oczy Andi'ego Juniora zapełniły
się łzami.
- Kto? - Zapytał Junior słabym głosem.
Wank wywrócił oczami.
- Czy jak miałeś tę fazę na Harri'ego, nie nauczyłeś się pić alkoholu?
- Nie.
- W takim razie słaby z ciebie uczeń. - Cmoknął z dezaprobatą Wieżowiec.
- Wiem, że miałeś zły wzorzec, ale o piciu to akurat dużo można się od niego
nauczyć. Przynajmniej nie przynosiłbyś nam wstydu.
Welli płakał już otwarcie. Kieliszek, który przed chwilą opróżnił, zaraz
napełnił się jego łzami. Aż mi się smutno zrobiło. To znak, że wypiłem więcej
niż powinienem. Nie mogę okazać swych prawdziwych uczuć przecież. Hilfe!
- Richie, alles okay? - Wank
pomachał mi ręką przed oczami. - Potrzebujesz tulasa?
- Potrzebuję... samotności.
- Ale Richie, zaraz północ! - Oburzył się Sev.
- Zaraz wrócę.
Wcisnąłem dłonie w kieszenie kurtki i nieśpiesznie oddaliłem się od
przyjaciół oraz gwaru imprezy. Nie wiem, was
ist los, ale coś złego. Hmm, może to czas na krótki rachunek sumienia,
bilans roku 2015 albo złożenie sobie noworocznych postanowień, których i tak
nie spełnię? Czy ja się starzeję? Czy zaczynam być rozsądnym, dojrzałym
człowiekiem, który wyciąga wnioski z każdej swojej życiowej sytuacji? Ja wiem,
brzmi jak czysta abstrakcja, ale co jeśli? Nie chcę tracić swojego wewnętrznego
Ricza!
Chociaż z drugiej strony może to nie byłoby tego złe zmienić się?
Dlaczego tylko Wellinga ma być kimś innym, ja też mogę! Może będę taki prawy
jak Sev albo zacznę przytulać wszystkich (oprócz Marinusa, nie przepadam za
smrodem cebuli) jak Wank? Albo lepiej, będę jak Hannavald i wygram Turniej
Czterech Skoczni!
- Richard? Richard
Freitag, czy to ty?
Odwróciłem się w lewo, a tam pewna postać wyszła z cienia. Uniosłem brwi
ze zdziwienia. Któż to mi przeszkadza w mych głębokich rozważaniach i dlaczego
tym kimś jest Janek Ziobro?
- Ja. - Odparłem, nonszalancko
wzruszając ramionami. - Gdzie masz Kubackiego?
Polak zmieszał się. Wsadził ręce do kieszeni i smutno zwiesił ramiona.
- Śpi. Po ubiegłorocznym sylwestrze stwierdził, że jednak wymięka. -
Chłopak pokiwał apatycznie głową. - A mi się w tamtym roku bardzo podobało i
chciałem to powtórzyć, ale okazało się, że bez Dzióbiego to już nie to samo. I
teraz tak sobie zamulam sam samiuteńki.
Ouach, aż mi się żal zrobiło skoczka. Ostatnio dawał z Kubackim czadu, a
teraz jest niemalże wyrzucony poza margines paty. Biedaczek.
- Mógłbym z tobą pogadać? - Zapytał po chwili, wbijając we mnie
spojrzenie pełne nadziei. Jego oczy lśniły w blasku księżyca.
- Jasne. - Bąknąłem niepewnie. Co ten Polak znowu szykuje i dlaczego mi
to śmierdzi?
- Bo widzisz... - Zaczął z pewną dozą nieśmiałości. Dla ukrycia
skrępowania poprawił czapkę i szalik. - Można powiedzieć, że jestem twoim
fanem. Znaczy fanem twojego wyluzowania. A wiesz, u nas w drużynie ostatnio
taka ciężka atmosfera, nawet złote myśli Pitera nie pomagają.
- Ale co ja mam z tym wspólnego? - Wtrąciłem zdezorientowany.
Janek jeszcze bardziej się zmieszał.
- Mógłbyś do nas wpaść. Posiedzieć z nami. Pogadać o swoich odpałach. Tak
po prostu.
- Ale...
- Mógłbym zaprosić Nory, w końcu są ekspertami od dobrej zabawy, ale sam
wiesz, jakie z nich pijusy. A ty wydajesz się być autentyczny i na pewno nie
wypijesz nam całego zapasu śliwowicy. Zgódź się, plis.
Jak tu być asertywnym, gdy twoje ego zostało tak przyjemnie połechtane?
Czy wy go słyszycie? Uważa mnie za fajniejszego od Norwegów! I jestem pewien,
że gdybym zapytałbym się go, kto ma lepszą fryzurę - ja czy Tum - wskazałby bez
zawahania na mnie.
Uśmiechnąłem się najszerzej jak tylko potrafiłem.
- Prowadź.
XDXDXD
Siedziałem w hotelowym pokoju Macieja Kota i Piotra Żyły otoczony przez
całą drużynę Polski. Popijaliśmy sobie wajcenka dla "rylaxu", jak to
określił Piter, ja natürlich zajmowałem
honorowe miejsce i snułem anegdotki ze swojego życia, a kadra kraju wódką
płynącego spijała z moich ust każde słowo. Nawet przyczołgał tu się zaspany i
rozczochrany jak strach na wróble Dawid Kubacki, którego zbudziły śmiechy
dochodzące zza ściany.
- Na Hofera, a ponoć nic dwa razy się nie zdarza. - Począł marudzić, ale
chłopcy szybko zaopatrzyli go w butelkę piwa i humor trochę mu się poprawił. -
I znowu nie spełnię swojego postanowienia noworocznego.
- Postanowiłeś sobie, że w tym roku nie zabalujesz w sylwestra? -
Prychnął Ziobro, na co Dawid znowu się nadąsał.
- Nie wynikło z tego nic dobrego, tylko się pokłóciliśmy, a potem
zdychaliśmy przez cały dzień. W życiu nie miałem gorszego kaca!
- Ale...
Dzióbacki westchnął ostentacyjnie.
- Ale w życiu też lepiej się nie bawiłem. - Mruknął niepewnie.
- I teraz możemy to powtórzyć. Zdrowie! - Janek uniósł do góry swoje piwo
i wspólnie wznieśliśmy toast. Widać było, że Ziobrze humor się poprawił, już
nie był taki osowiały i skwaszony. Cóż, ma się te ręce, które leczą. Chyba
znowu muszę pomyśleć nad pójściem na tę medycynę. Vatti będzie dumny, a ja uratuję miliony ludzi.
- Richie, zdradź nam swój sekret! - Zażądał Kot, a ja spąsowiałem. Czy
naprawdę muszę opowiadać im o moich słodkich tajemnicach, o których nawet Sevik
nie wie? - Co zrobić, aby być królem fejsbuka?
Ach, o to im chodzi. No okej.
- Trzeba być mną.
- Czyli musisz zmienić emojki, Kocie. - Zaśmiał się Stoch. - Zamiast sztampowych
buziek, wstawiaj co drugie słowo iks de.
Chłopcy wybuchli głośnym śmiechem, ale z jakiego powodu? I czy mają coś
do mojego XD? Przecież to taki piękny, majestatyczny emotikon, który wyraża
więcej niż milion słów. Uwielbiam go, jest doskonały.
Więc skąd te śmiechy?
- Richie, ty nie jesteś królem fejsa, ty jesteś królem XD! - Ogłosił
Kubacki, a po jego zarumienionych policzkach spłynęło kilka łez.
Dziwne mają poczucie humoru.
- TAAAK!!! - Zawyli wszyscy razem. O Wertera im chodzi.
- Czy XD jest najważniejsze w twoim życiu? - Podśmiewywał się dalej Kot.
I pomyśleć, że ja zawsze uważałem go za polskiego Ahonena.
- Zaraz po moich rodzicach. - Odparłem zdezorientowany. Jak się stąd
wymiksować?
- Masz cudze emotki przed XD? - Drążył dalej Maciej. Zirytowany ledwo
powstrzymywałem się przed zburzeniem jego idealnej (za idealnej, jak na moje
standardy) fryzury.
- Oczywiście, że nie.
- Pamiętasz, aby wpisy na fejsie święcić emotikonką XD?
- Czcisz XD swoje?
- Nie pożądasz innych emotek?
Przekrzykiwali się jeden przez drugiego, aż mi się w głowie zaczęło
kręcić. Ale w końcu stanąłem na wysokości zadania i wcieliłem się w rolę króla
XD. Skoro ma im to pomóc, to dlaczego by im nie ulżyć w ich smuteczkowym
cierpieniu?
- Chłopcy, spokojnie, prawdopodobnie jestem jedynym wyznawcą xDeizmu, ale
to nie znaczy, że nie jestem praktykujący. - Rozparłem się nonszalancko na
swoim siedzisku.
Polacy na chwilę się uspokoili i z wrażenia rozwarli swoje mordki.
Spokój jednak nie trwał długo.
- Osz w mordę Murańki, czyli mieliśmy rację!
- Zakładasz nową religię! Jak czadowo!
- Też chcemy do ciebie dołączyć!
Jaka fala sławy na mnie spłynęła, ohoho, aż poczułem się taki ważny, a
łza zakręciła się w mym oku. Teraz to może pozazdrościć mi sam Schlierenzauer.
Jeszcze tylko brakuje mi kilku piszczących nastolatek rzucających swoje staniki
i będzie naprawdę ideolo.
- Słuchajcie - Zacząłem, na co Polacy zamilkli, wbijając we mnie czujne
spojrzenia. Poczułem się, jakbym był prorokiem. O rety, to chyba poważne
zadanie. - I powtarzajcie za mną. - Improwizowałem. - XD nasze, które jesteś w
Freitaga postach... - Wypaliłem, a oni naprawdę słowo w słowo zaczęli po mnie
powtarzać.
- XD nasze, które jesteś w Freitaga postach...
- Bądźże w sercach i na ustach naszych...
- Bądźże w sercach i na ustach naszych...
- Przyjdź chwało twoja...
- Przyjdź chwało twoja...
I wtedy nastała pustka w mojej głowie. Słowa uciekły, a ja zostałem sam
czując na sobie palące spojrzenia kilku par oczu. Dyskretnie starłem pot z
czoło, już otwierając usta, by wygłosić kolejną kwestię, kiedy niebo za oknem
eksplodowało feerią barw.
- I oto nastał nowy rok. - Bąknąłem.
- Amen. - Krzyknęli entuzjastycznie chłopcy, po czym rzucili się na mnie
radośnie jak Wank.
A ja przypomniałem sobie, że obiecałem moim Niemiaszkom, że do nich
wrócę, zanim wybije północ.
Czyli jak bardzo mam przejebane?
XDXDXDXDXDXDXDXDXD
okej, bycie najebanym Riczem nawet mnie przerasta, co udowodniłam sobie tworząc ten rozdział w wielkich bólach przez ponad dwa miesiące. wiem, że jest słaby jak telemark Ammanna i w ogóle, do Hofera, kto wie, co autor miał na myśli? takie jedno wielkie nic, ale trudno. następnym razem będzie lepiej, nie? no i postaram się dotrzeć tu z nowością równo z nowym sezonem. czekacie już? :D
przepraszam za tak długą pauzę, jednocześnie mając nadzieję, że czekałyście na nas. i przepraszam za to coś powyżej.
trzymajcie się!
kussi und bussi!
Kam, Ty chory pojebie xDDDDDDD
OdpowiedzUsuńps. jutro wpadam z dokładną analizą tego dzieła współczesnej literatury xDDDDDDD
ja nie wiem co tutaj się odjebało ale wyję. NO KOCHAM CIĘ. XD
OdpowiedzUsuńiksdeiście!
OdpowiedzUsuńjak można zostać wyznawcą XDizmu? bo chcę! XD
Szwajcarzy się potrafią bawić, no, no, no!
I to śpiewające trio <3 a nawet zespół :>>>
A potem polska wódka.
A potem impreza z Polakami.
TO NIE MOGŁO SIĘ DOBRZE SKOŃCZYĆ.
Podsumowując: XD
Pozdrawiam! E_A
Pani kochana, pani mi mózg niszczy, albo raczej to, co z niego zostało. A ja mimo wszystko jak głupia nie mogę doczekać się każdego kolejnego rozdziału tutaj i znowu riczę.
OdpowiedzUsuńTy chory pojebie! Najgorsze w tym wszystkim jest to, że mimo wszystko sprostałaś najebanemu Riczowi, tylko tutaj Ricza trafiło to najebanie, które wprowadza w smuteczkowy i refleksyjny nastrój, a nie ten czysto xD. Na szczęście niedługo sobie odbije w Zako.
Znicz dla Ciebie.
KC bardzo mocno!!!