- Come closer, cara cara mia, cara cara mia, love is all we need - darłem
się do dezodorantu, wyginając ciało w takt muzyki niczym Jacobsen w cha-chy i jednocześnie
rozrzucając po pokoju rzeczy Wanka. Bałem się, że ręka odpadnie mi od trzymania
jego kraciastych gatków, ale czego nie robi się w imię przyjaźni? Nie tylko
Sevi jest tró Freundem!
- Już idę!!!
Najpierw skrzypnęły drzwi, potem coś pisnęło, a na końcu zostałem niemal
uduszony przez wielką istotę próbującą uwiesić się mojej szyi. No tak, Wank
przytulał mnie tak mocno, jakbym był szmacianą lalką. Ledwo mogłem zaczerpnąć
powietrza, a co dopiero odgonić od siebie to bydlę. Cofam wszystko, chyba nie
chcę, by ten idiota był moim przyjacielem, to niebezpieczne.
Ugh, a Sev, który przyszedł tu za Andim, zamiast mi pomóc, turla się ze
śmiechu po podłodze. Okrutnik.
- No, już dobrze, daj żyć - jakoś udało mi się odsunąć od siebie
Andreasa, ale nie było to łatwe zadanie. Jak się zaprzytuli to nie ma zlituj,
tuli, póki sam nie uzna, że ma już dość. A cóż, potrafi przytulać naprawdę
długo. Nawet próbujemy go przekonać, by zaatakował rekord Guinessa, wygrałby w
cuglach. - I przykro mi, ale nie dedykowałem tej piosenki tobie.
Wanki wygiął usta w podkówkę i zaszył się na swoim łóżku. Jego nastroje
zmieniają się równie szybko, co belka w niektórych konkursach.
- Co ty właściwie robisz? - Sev uniósł sceptycznie brew, ogarniając
wzrokiem rozgardiasz, który zrobiłem i zatrzymując spojrzenie na koszulce
Wanka, którą wciąż trzymałem w ręku. - Oprócz udawania niemieckiego Justina
Timberlake'a?
Przewróciłem oczami.
- Czy to nieoczywiste? Odtwarzam środowisko naturalne Andreasa, żeby
lepiej mu się tutaj spało i żeby miał siły do wygrania Turnieju. W razie gdyby
to mi nie udało się go wygrać, natürlich
- dla efektu rzuciłem ubraniem tak wysoko, że aż zawisło na żyrandolu.
To był błąd. Wanki od razu wyplątał się z kołdry i z głośnym piskiem
znowu przytulił mnie do siebie, przewracając nas na ziemię i przywalając mi
kolanem w śledzionę. Auł. Co mi teraz będzie uprzątało stare krwinki i
wytwarzało limfocyty, skoro ten nieogar zepsuł mi tak ważny organ?! A ja mu z
miłością burdel robię!
- Jak ja ci się odwdzięczę? - Mamrotał z moimi włosami w ustach. Ugh.
- Pozwalając mi oddychać.
Andreas wstał i podał mi rękę. Chwyciłem go za dłoń i również podniosłem
się na nogi. Czasami zastanawiam się, dlaczego los pokarał mnie takim
przyjacielem, ale z drugiej strony nawet pies nie jest tak oddany jak Wank.
- A tak poza tym? - o nie, Andi nakręcił się. - Stworzyć eliksir na
rośnięcie? Uczesać ci brwi? Wymyślić nową, wyrąbiastą minę?
- Uciszyć się? - zasugerowałem subtelnie. I na co mi było staranie się,
by Wanki miał miło? Mogłem pozwolić mu oszaleć przez wszechobecny, niemal
sterylny porządek. Ale nie, oczywiście musiało mi się zechcieć być freundlich i udawać Przyjaciela Roku.
Zjebałem jak zawsze.
- Nie, Richi, to musi być coś super, hiper i w ogóle najlepszego - Wank
zrobił minę, jakby myślał. Jakby. Szczerze wątpię, czy w tej głowie ma
cokolwiek mózgopodobnego. - Pomyśl, co lubisz najbardziej? Oprócz dziewczyn.
Dziewczyny załatw sobie sam. Chyba, że chcesz panią, no wiesz, z biura
matrymonialnego albo innego burdelu.
Słodki Walterze, aż zatęskniłem za domem oraz irytującą rodziną
wpychającą we mnie tony kalorii i zmuszającą do noszenia gryzących sweterków.
Tych kilka dni bez takiego Wanka obok było naprawdę cudownych. Chociaż... Nie,
jednak przytulasy Wanka są lepsze od ciotek-klotek i ich szczypania w policzki
z tym "puci-puci, jak ty schudłeś!" albo "masz jakąś narzeczoną?
Czas ucieka, a ty nie młodniejesz". Rodzina! Wank! Zwariować idzie z nimi
wszystkimi.
- Myślę, że dziewczyna z burdelu będzie całkiem odpowiednia - taak,
Severin nadal tarzał się po podłodze. Doprawdy, jest niegodny swojego nazwiska.
- Lepiej zastanówmy się - usiadłem na swoim łóżku, mierząc Freunda
nieprzychylnym spojrzeniem. - Co zrobimy dla Seva. A raczej co zrobimy z
Prevcem?
Blondyn wreszcie spoważniał. Zwiesił nos na kwintę i jakby z niemocą
zacisnął dłoń w pięść.
- On mnie blokuje, do Hilde nędzy.
- Skoro mówisz, że to przez niego nie wygrywasz to my go sprzątniemy dla
ciebie - stwierdził pocieszająco Wank, na co pokiwałem głową.
Freund natomiast szczerze się przeraził.
- Co masz na myśli?
- No wiesz...
- Nie mów, że...
- Uspokój się, przecież nie przywalę mu nartą w łeb i nie wrzucę go do
przerębli na Freibergsee - Andreas wywrócił oczami. - Nie jestem kryminalistą,
jasne?
- Pewnie zaprzytuli Petera na śmierć - zaśmiałem się, na co Andreas
rzucił w moją stronę poduszkę. Nie trafił, frajer. Za to mój rzut dziesięć na
dziesięć.
- Tulę tylko swoich przyjaciół. I ludzi, którzy dzielą się ze mną swoim
jedzeniem. Albo alkoholem. Peter, póki co, nie zalicza się do żadnej z tych
kategorii - oświadczył poważnie Wanki.
- Ostatnio tuliłeś się z Kubackim - przypomniał mu Sevi. - Kim on dla
ciebie jest?
- Cóż - Andi zamyślił się. - Raz upiliśmy się jakąś polską gorzałą. No i
wiesz, musimy się wspierać, obaj latamy wysoko, a potem bam, nic z tego nie
wychodzi. Zawarliśmy pakt, jeśli któryś z nas odkryje, co z tym zrobić i jak to
przełożyć na odległość, mówi o tym temu drugiemu. Chociaż nie wiem, czy to
ważny pakt, byliśmy wtedy najebani. Liczy się?
- Oczywiście, że tak.
- No, ale po alkoholu się nie liczy?
- Co się nie liczy? Wszystko się liczy.
- O nie, chyba muszę przemyśleć swoje życie - Wank zagryzł usta, po czym
rzucił się na swoje łóżko, odwrócił się do nas plecami, zwinął się w kłębek i
począł prawdopodobnie analizować swój żywot.
Severin westchnął.
- Idę się przejść. Idziesz?
Wzruszyłem ramionami.
- Jasne. Nie mam nic lepszego do roboty.
- Oprócz udoskonalania swoich scenicznych występów - wypomniał mi
łagodnie paszczur. W dzisiejszych czasach nikt nie docenia prawdziwej sztuki!
- Ja nie komentuję twojego żucia dla relaksu - przewróciłem oczami i
narzuciłem na siebie zieloną kurtkę. Chwyciłem jeszcze czapkę i naciągnąłem ją
na głowę. - Albo co czwartkowego wcinania kilograma marchewek. Co ty, Ammann
jesteś?
- Richi, jesteś taki zabawny.
- Wiem.
Wyszliśmy na korytarz i skierowaliśmy się w stronę schodów. Windy są dla
słabych. W holu spotkaliśmy nowego psiapsi Wanka, Kubackiego, który uparcie
tłumaczył coś Maciejowi Kotowi. Gdy blondyn nas zauważył, od razu zapytał się
nas o Andreasa. No popatrz panie, jakie przyjaciółki! A Wank zapewniał nas, że
to nic takiego, taka niewinna znajomość. Tymczasem mają swoje tajemnice, co
jeszcze? Może plotą sobie nawzajem warkoczyki i plotkują o laskach? Okej, może to
Andi plecie warkoczyki Dawidowi. Ganz
egal.
Gott, dlaczego brzmię tak,
jakbym był zazdrosny? O Wanka? Pff. Przecież i tak wiem, że woli mnie od
takiego Kubackiego, prawda?
A nawet jeśli nie, to mam nadzieję, że pamięta, o tym, co dla niego przed
chwilą zrobiłem. I kto jest najlepszym kumplem, co?
- Po co ci Wank? - Nawet Severin zmierzył Kubackiego podejrzliwym
wzrokiem. Cóż, przyjaciele są jak żony, trzeba ich ostro pilnować, by nikt obcy
nie sprzątnął ci ich spod nosa.
- No wiecie - Polak z zakłopotaniem przeczesał dłonią busz na swojej
głowie. A ludzie czepiają się mojej fryzurki. Doprawdy, dokąd zmierza ten
świat? - Mam towar dla niego - blondyn ściszył nieco głos.
- Towar?
Spojrzeliśmy na siebie z Severinem. Nie brzmiało to dobrze. W co też się
Wank wpakował?
- No wiecie - powtórzył się Dawid. - Takie tam... interesy.
- Kubacki!
- Już idę!
Zanim zdążyliśmy przyprzeć Dejviego do muru i wydusić z niego wszystkie
informacje, zjawił się Kruczek i przywołał do siebie blondyna. Kubacki
przeprosił nas i ruszył ku swojemu szkoleniowcy. Odprowadziliśmy go wzrokiem,
po czym wyszliśmy z hotelu.
- O rany - odetchnąłem rześkim, lodowatym powietrzem. Jakiś dziwny ciężar
osiadł mi na żołądku, a na samą myśl, że Wanki mógł wplątać się w jakąś skoczną mafię, ściskało mnie w dołku. - Przerąbane.
- Uspokój się - zirytował się Sev. - Przecież nic nie wiemy. Bądźmy
realistami. Jaka jest szansa na to, że Kubacki jest dealerem, który sprzedaje
Andi'emu towar?
- Albo że Wanki jest dealerem i rozprowadza towar dalej. Sev, Wank jest
zdolny do wszystkiego - rzuciłem przyjacielowi niechętne spojrzenie. - To złoty
chłopak, ale nie zawsze wie, co robi. Wiesz, jaki jest lekkomyślny.
- Powiedział ten rozsądny - Freund wywrócił oczami.
Westchnąłem. Naprawdę nie wyglądało to dobrze.
- Sevi, pamiętasz to, co działo się w tamtym roku, nie?
Blondyn wstrzymał powietrze, a jego spojrzenie robiło się coraz bardziej chłodne. Cóż, chyba nikt nie wspomina tamtego
epizodu miło. Andreas... miał ciężki okres w życiu. Chwilowe rozstanie z
dziewczyną i lekki konflikt z trenerem nie pomagały mu w osiąganiu dobrych
wyników, dlatego zirytowany swoją niemocą sięgnął po - pff - pomocną dłoń
wyciągniętą ku niemu przez Norwegów. Nas olał całkowicie, prawie się do nas nie
odzywał, a na imprezy chodził tylko z Norami. Doszło nawet do tego, że chciał
zmienić obywatelstwo i skakać dla Norwegii, ale gdy opijał tą decyzję ze swoimi
nowymi przyjaciółmi, tak struł się ich alkoholem, że wylądował na izbie
przyjęć. Następnego ranka na szczęście stwierdził, że bycie Niemcem jest jednak
łatwiejsze. No i że u nas jest zdrowszy alkohol. Potem wszystko powoli wracało na
odpowiednie tory, znowu nas lubił, z pokorą przyjął gorzkie słowa Schustera,
ograniczył swoje kontakty z Norwegami do minimum oraz pogodził się z
dziewczyną. Nawet skakać zaczął przyzwoicie. Historia skończyła się
szczęśliwie, ale było blisko tego, że Wieżowca opanowałyby ciemne moce.
Zresztą kto chciałby dobrowolnie zostać norweskim skoczkiem?
A jeśli zostanie polskim skoczkiem?
- Musimy go uratować - podjąłem decyzję. - Teraz, natychmiast. Wracajmy
do hotelu.
Freund pokiwał głową, ale po chwili zatrzymał mnie ręką i głową skinął w
kierunku Słoweńców stojących zza wielkimi świerkami. Skoczkowie tworzyli krąg,
pośrodku którego stał z przymkniętymi oczami Peter Prevc. Reszta trzymała się
za ręce i mamrotała coś po słoweńsku. Scheisse,
czy oni paprają się czarną magią, odprawiają dziwne rytuały, jedzą koty czy
co w tym ich kraju robi się, by być najlepszym? Czymkolwiek to jest, wyglądało upiornie. Aż dreszcze przeszły mi po kręgosłupie, a żołądek podszedł do gardła.
Wtem Robert Kranjec uniósł na nas wzrok. Wyglądał jak w transie, ale
kiedy nas zauważył, zaraz oprzytomniał i rzucił kilka słów do kolegów. Nie miał wesołej miny.
- W nogi - Sevi szturchnął mnie w bok. Był tak samo przerażony jak ja.
Pobiegliśmy, słysząc za sobą słoweńskie przekleństwa.
XDXDXDXDXDXDXDXDXD
Ostatnio mam jakiś kryzys, więc wiecie...
Cóż, xD i do przodu.
Hejka. Przegenialny rozdział . Zaczyna się super . Szczerze mówiąc zaczynam się bać o naszych bohaterów . Czyżby Słoweńcy demona wysyłali by pokonał Severina Ciekawe,....
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać piątki
Kiedy kolejny ?
Życzę Ci weny i pozdrawiam
Layla Stormy
Cam!Wiedz,że cię kocham i tych twoich wariatów też :D co tu dużo pisać,przytulaśny Wanki i dwóch śledczych. 1. Swoją drogą jestem bardzo ciekawa jakiż to towar posiadał Kubacki. Właśnie Wanki po ciemnej stronie mocy? przecież nasz huggozaur nie może być zły toż to przewróciło by cały mój świat do góry nogami. 2. Słoweńcy! Cóż oni takiego wyprawiają? Tak sobie myślę, że oni to mogą być po ciemnej stronie mocy a zwłaszcza Prevc inaczej nie wygrałby tylu konkursów. Umówmy się Sevi jest lepszy( Był jest i będzie! Sorry Pero takie jest życie i nawet twoja kryształowa kula tego nie zmieni ;) ) 3. Na koniec biedny Richi nigdzie nie ma ani chwili spokoju. jak tu być normalnym w takim towarzystwie? Po prostu się nie da, a on jeszcze pomaga seviemu i jak tu go nie kochać. Także kocham to trio i będę aż po grób i twój styl też :)Zwłaszcza pomiędzy powtarzaniem historii i matmy twój blog jest wybawieniem. Tylko rodzice się dziwnie na mnie patrzą, jak się śmieje do komputera xD. Dlatego czekam na więcej i pozdrawiam cieplutko Ada :*
OdpowiedzUsuńHahaha co to za czarne magie nad Prevcem? Cała tajemnica sukcesu wyszła na jaw :) Czekam na kolejne :*
OdpowiedzUsuńWiele tu nie napiszę. Kocham, uwielbiam Twoje pisanie, w każdej wersji. Tej śmiesznej też, chociaż to może źle brzmi, bo obie Twoje wersje uwielbiam na równi.
OdpowiedzUsuńI te niemieckie psychole wywołały u mnie śmiech w momencie, w którym całkowicie się rozsypałam.
Wszystko, co chciałam Ci powiedzieć, co udało mi się ubrać w słowa, napisałam ci na over.
Jeśli chcesz pogadać, jestem dla Ciebie, wiesz, gdzie mnie szukać. I nie płacz!
Kocham♥
freitag naprawdę tak mi ryje banię że słów brak. podziwiam, że potrafisz wytrwać w jego głowie, bo sama chyba bym już dawno zeszła.
OdpowiedzUsuńpuci-puci. kurna, kocham to.
Dzięki Tobie przypomniałam sobie piosenkę Zelmerlöwa i teraz chodzę po mieszkaniu i non stop ją nucę. :)
OdpowiedzUsuńRozdział przegenialny *..* (y) Czekam z niecierpliwością na następny, bo jestem ciekawa, cóż za czarną magię uprawiają Ci nasi południowi sąsiedzi i czym diluje Dzióbao :))
Pozdrawiam i życzę dużo weny. ❤❤
// Kath.
świetne czekam
OdpowiedzUsuńSiurkam oczami ze śmiechu. xD Rysiek robiący bałagan dla Wanka kupił moje serce, to się nazywa prawdziwy przyjaciel! I kto by pomyślał, że on taki wspaniałomyślny i bystry jest? Jestem potężnie zaskoczona, ale cóż, brawo on!
OdpowiedzUsuńOgólnie to zeschizowałaś mnie tą końcówką ze Słoweńcami i teraz będę ich szerokim łukiem omijać, co w Planicy będzie potężnie trudne. Raju. Ale to w sumie miałoby jakiś sens!
Tym razem pod rozdziałem tutaj i przed kolejnym PŚ nie życzę nam niczego. Po prostu bawmy się po swojemy, jak umiemy najlepiej... I pamiętajmy jak najwięcej. xD
xD i do przodu!