środa, 23 marca 2016

#5



Wiecie, jakie trudne jest uciekanie, gdy ma się takie krótkie nóżki jak ja? Dwoję się i troję, biegnę, ile sił w kończynach, a Sevi i tak jest daleko przede mną. Gott. Gdzie byłem, kiedy rozdawali wzrost i dlaczego stałem wtedy w kolejce po brwi?
- Richi, schneller!
Dobrze mu mówić! Wystarczy, że zasadzi jednego susa, a pokona jakieś dwa metry. Ja w tym czasie muszę się wiele napocić, a i tak zostanę w tyle.
- Nie. Mam. Sił. - Wysapałem, przystając i łapiąc się za brzuch. Kolka, auł. Geil, nie dość, że jestem wolny jak Stoch na rozbiegu, to jeszcze mój organizm nie funkcjonuje tak jak powinien. Oto moje życie, kurwa. Wciąż pod górkę i z wiatrem w plecy, a nie pod narty. Zajebiście.
- Richard!
Freund zawrócił i złapawszy mnie za rękę, wznowił bieg, tym razem ciągnąc mnie za sobą. Gdybym był Wankiem, pewnie wzruszyłbym się przez tak heroiczną postawę Severina. W końcu ryzykował potyczkę z tym słoweńskim gangiem, a mimo wszystko nie zostawił mnie na pastwę Prevca i spółki. Miło wiedzieć, że nie tylko Mutti się o mnie troszczy.
Może i powinienem przestać śmiać się z siekaczy Severina i podkradać mu mannery? Równy z niego przyjaciel.
- Zaraz nas dogonią! - Pisnąłem z przerażeniem, kiedy usłyszałem za sobą tupot stóp i głośne nawoływanie w obcym języku. Bałem się ich bardziej niż Seppy Gratzera, jego maszynki do mierzenia i dwuznacznego spojrzenia. Kto wie, jakie zaklęcia znają Słoweńcy i do jakiego Demona czy innego Domena się modlą. Jeszcze mnie zaczarują i wypadną mi wszystkie włosy. Albo zacznę tyć od Nudossi. Katastrofa.
- Tutaj - Freund szarpnął mnie za rękaw i popchnął do jakiegoś pomieszczenia, po czym szybko zamknął za nami drzwi. Omal nie wywróciłem się na coś, co okazało się być mopem. Schowek, supi. Anyway, Sev nawet w tak podbramkowych sytuacjach potrafi przemówić głosem rozsądku i zachować zimną krew. Aż wstyd zaczął palić mnie w policzki, gdyż zamiast zachować się jak Freund, spanikowałem niczym Wellinga przed swoim pierwszym skokiem na mamucie (a ze strachu schował się wtedy pod łóżkiem; pewnie znalezienie go zajęłoby nam kilka godzin, gdyby nie zdradził go cichy szloch wydobywający się spod jego wyrka).
Usiadłem na podłodze, tuż obok jakiś domestosów, objąłem kolana rękami i zacząłem się bujać, co by uspokoić skołatane nerwy. Gdy pod naszymi drzwiami pojawili się Słoweńcy, musiałem mocno zacisnąć usta, by nie zacząć piszczeć. Ale baba ze mnie. Gdyby Vatti dowiedziałby się, jakim mięczakiem jestem, od razu by mnie wydziedziczył. Choć i bez mojej lękliwej postawy, jestem bliski zostania bez żadnego spadku. Ale wiecie, w każdej rodzinie jest taka czarna owca, co poradzę, że padło akurat na mnie. Ktoś musi odgrywać tą niewdzięczną rolę. Hasztag życie.
Słoweńscy skoczkowie coś pomarudzili i oddali się z "naszej" części korytarzu. Kamień spadł mi z nerki, odetchnąłem z ulgą i w ogóle uczucie, jakbym przeszedł z piekła do nieba.
- Zostańmy tu jeszcze chwilę - zadecydował Severin, na co kiwnąłem głową. Co jak co, ale nie uśmiechało mi się wystawienie nosa poza naszą kryjówkę. Nóż widelec, zasadził się na nas Anze z tym swoim przerażającym uśmieszkiem i obłędem w oczach. Brr.
- Co oni, do cholery, robili? - wzdrygnąłem się na samo wspomnienie czarów Słoweńców.
- I pomyśleć, że myślałem, iż to Neumayer jest dziwny z tym kropieniem każdego swojego plastronu wodą święconą - Sev zaśmiał się, ale zabrzmiało to dość karykaturalnie. - Chyba muszę go przeprosić.
- Przynajmniej wiemy, dlaczego Prevc tak odpalił - wzruszyłem ramionami. Ciekawe, jakich czarów trzeba użyć, by zadziałały w drugą stronę. Może wystarczy, że do akcji wkroczy Michael z tą swoją wodą święconą?
- Fajnie to nie wyglądało.
- Scena jak z horroru.
- Jakbyśmy z samym Wankiem mieli mało problemów - blondyn westchnął, po czym usiadł obok mnie. Pogrążyliśmy się w myśleniu. Znaczy Sev się pogrążył. U mnie z myśleniem jest nieco gorzej. Jak zaczynam myśleć nad jednym tematem, od razu przypominam sobie o dziesięciu innych i całe myślenie szlag trafia. Czasami mam wrażenie, że nadawałbym się na filozofa, bo nikt nie rozumie mojego toku myślenia. Potem dzieci i młodzież uczyliby się o mnie i pewnie by mnie nie lubili za moje dziwne teorie.
Aaa, więc jednak nie zostanę filozofem. Będę skoczkiem, bo skoczków ludzie lubią. I doktorem Riczem, bo doktór to prestiż, ratuje ludzkie żywota, ma hajsy i nikt na niego nie narzeka. Chyba, że spieprzy i zamiast usunąć nerkę, usunie śledzionę, czy inne płuco.
Cokolwiek.
- Złóżmy skargę do FIS-u albo gdzieś - zaproponowałem. - Może zdyskwalifikują ich albo nałożą jakieś sankcję.
- Czy to ich czarowanie nie podchodzi czasem pod doping? - Sev zmarszczył brwi. - Tylko jak to udowodnić?
- Nagrajmy ich.
- Keine schlechte Idee. Niebezpieczne zadanie, ale damy radę. Po kolacji ustalimy szczegóły, a teraz wyjdźmy z tego schowka, bo zaraz pęcherz mi pęknie.

XDXDXD

Podczas kolacji bacznie obserwowałem Wanka, jednakże Wieżowiec zachowywał się tak jak zawsze. Wcinał kanapki aż uszy mu się trzęsły, poruszał nogą jak dzieciak z ADHD, na złość Severinowi opowiadał dowcipy o blondynkach, tylko że w wersji męskiej i był bardzo miły, o ile nie powiedziało mu się , że ma brzydki pasek do spodni (tak, to byłem ja i tak, oberwałem za to po głowie. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że jego pasek był naprawdę obleśny, a bądź co bądź na paskach się znam!). Bynajmniej nie wyglądał na kogoś, kto niejedno ma za uszami czy na kogoś, kto ma podejrzane konszachty z Kubackim.
Słowem, był Wankiem w swojej najbardziej wankowej postaci. Nawet Schustera przytulił, gdy trener pochwalił jego dzisiejsze treningowe wyczyny.
Obserwowałem również salę i z ulgą stwierdziłem, że Słoweńcy jedzą na mieście. Albo nie jedzą wcale. Może nie potrzebują pokarmu, żywią się jakąś demoniczną energią. Albo co gorsze, domenową. Ale wtedy dzieciak, by tak nie skakał, prawda?
Kurdeła, a gdyby tak porwać młodego Prevca i wymusić na nim wyznanie całej prawdy i skorzystać ze słoweńskich trików? Przecież nie mogę dopuścić do tego, żeby jakiś dwunastolatek był lepszy ode mnie!
- Gdzie znowu podział się Wellinga? - Werner rozejrzał się wokół, a kiedy nie zobaczył krzywej facjaty Andreasa, parsknął z irytacją. - Mówiłem, żebyście go pilnowali. Richard?
Wydąłem usta.
- Czy ja wyglądam na babysitterkę?
- Nie pyskuj.
- To nie jest dobry pomysł, by Richi zajmował się Wellim - orzekł Wank, powoli przeżuwając kanapkę. - Chyba, że chce trener mieć w drużynie kolejnego zdrożnego erotomana z zarośniętymi brwiami.
- Racja. Wank, od dzisiaj ty niańczysz Wellingę - Schsuter pokiwał głową. - Zacznij od znalezienia go.
Udręczona mina Andreasa wynagrodziła mi moje poniżenie. Wieżowiec chyba nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Haha, dobrze mu tak.
- Chyba nie musi - wymamrotał Sev, na co pozostali przy stole, w tym, ja, unieśli wysoko brwi. Cóż, na wyjaśnienie nie musieliśmy długo czekać, albowiem Andreas Wellinga szarmancko odsunął krzesło i rozwaliwszy się jak cebulak w knajpie, zasiadł do wieczerzy. Wyglądał... inaczej. Swoje kudły chyba próbował ułożyć w irokeza, ale że ma je za krótkie powstał mu jakiś jeżyk. W dodatku ubrał się w motocyklową kurtkę, dżinsy z dziurami i glany. Dosłownie cały był w ćwiekach. I żuł gumę tak widocznie, że wyglądał jak krowa mląca mlecze czy inne zielsko.
Lol?
- Welli? - zapytał słabo Wieżowiec.
- Was? - burknął Andi Junior takim tonem, że aż mnie ciarki przeszły. Coś było bardzo nie tak.
- Alles okay?
Wellinga obdarzył Wanka lekceważącym spojrzeniem, po czym zaczął jeść.
To było dziwne. Nawet ja, ten, co zawsze umie walnąć jakimś głupim i nie na miejscu komentarzem, nie potrafiłem dobrać odpowiednich słów, które ogarnęłyby tą niecodzienną sytuacją.
O rety, czy Wellinga właśnie beknął? Wellinga? Przecież jego maniery zawsze były nienaganne!
- Sztos żarcie - skomentował młodzieniec, po czym beknął jeszcze raz, tylko bardziej... hmm, dosadnie. - To co? Teraz idziemy uderzyć w kimę?
- Chyba paciorek, siusiu i spać - poprawił go Severin, który jako jedyny, patrząc na odmienionego Andreasa, nie tracił sobie właściwego rezonu. - Powiedz mu, Wanki, jesteś jego nianią.
Welli skrzywił się.
- Nie potrzebuję niańki, nie jestem dzieckiem.
- Ktoś cię musi przeprowadzić przez zawirowania naszego skocznego świata, inaczej skończysz jak ten melanżowicz, Tom Hilde, a bycie Tomem Hilde paty jest złe. W ogóle chodzenie na paty jest złe - Wank zrobił mądrą minę, jakby to mogło uratować cokolwiek. Ale przecież od razu było widać, że Welli ma nasze rady daleko gdzieś.
Chłopak przewrócił oczami.
- Jaki Tom Hilde? Mam lepszego idola.
Proszę, powiedz, że to ja, błagam, bitte!, powtarzałem w myślach.
- Harri Olli jest czadowy! Opowiadał mi, jakie miał zajebiste melanże!
Ale...
... CO?!
W osłupieniu zamrugałem kilkakrotnie oczami, nawet dyskretnie się uszczypnąłem, ale nic się nie zmieniło. Wciąż siedziałem z kumplami na stołówce i słuchałem wellisiowych peanów wygłaszanych pod adresem kontrowersyjnego, fińskiego skoczka. Echt, dlaczego nie mógł znaleźć sobie normalnego idola?
- Uważaj na słownictwo - automatycznie upomniał Andi'ego trener, ale minę miał równie głupią co my. Chyba też nie spodziewał się takich newsów.
Wellinga tylko wzruszył ramionami i bez słowa odszedł od stołu.
Cóż, więc naszymi problemami nie są już tylko dziwne szachrajstwa Wanka i czarna magia Słoweńców, ale również bunt młodzieńczy wreszcie dojrzewającego Wellingi. Wunderbar, zamiast szczerzyć się do aparatu i wyrywać oberstdorfskie gąski, muszę mieć oczy szeroko otwarte i trzymać rękę na pulsie, inaczej drużyna nam się posypia. Wszystko w moich nieodpowiedzialnych rękach, o rety.
Wstrzymałem oddech, uświadamiając sobie powagę sytuacji.
Hasztag przejebane.

XDXDXDXDXDXDXDXD

To jeszcze było przed Melanżem Ostatecznym i Niemiaszki nie wiedzieli, że umieją tak dobrze w melanż. Cóż... xD

Miałam nadzieję, że wyrobię się do północy z tym rozdziałem, ale spóźniłam się o godzinę. W każdym razie, życzę sobie wszystkiego naj-xD-owskiego! A Wam miłego czekania na Wisłę i/lub nowy sezon PŚ!
W międzyczasie zapraszam tutaj [klik] i tutaj [klik].
A teraz uderzam w kimę. Narqa!









7 komentarzy:

  1. Wyśmienity 💗💗
    Z niecierpliwością czekam na każdy Twój rozdział 💕💕
    Piszesz genialnie zawsze gdy to czytam to mam na twarzy wielkie XD
    W wolnym czasie może przeczytasz do co ja piszę? Zapraszam 😘😘

    OdpowiedzUsuń
  2. yay Cam, dzięki pięknie z całego serduszka za poprawę humoru! tutaj było tyle ricza w riczu, że aż automatycznie i mi pojawiło się xD na ryjku. A wiedz, że to największy komplement xDDDD
    Ale, ale, bunt Wellingi to niebezpieczna sprawa, bo przecież może stać się tyle złego! Złego idola sobie wybrał! Jeszcze ta stylówka. Przecież czapka milki nie pasuje do takich złowrogich ciuszków! Doktor ricz będzie musiał przeprowadzić jakąś przyspieszoną terapię!
    wiedziałam, że z Słoweńcami jest coś nie tak. Ale niech tylko spróbują wykorzystać (heheh) Demonka! Nawet dr ricz im życia wtedy nie uratuje.
    Sevi to taki dobry przyjaciel. wzruszyłam się tym, jak złapał ricza za jego małą łapkę.
    Przesyłam tysiąc małych, brwistych serduszek i pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Domeny i Demony Słoweńców - wygrałaś :'D
    A poza tym rozdział jak zwykle zajeeeee...fajny. Wellinga zaskoczył mnie po całości. Ten biedny, niespełna rozumny dzieciak nagle przerzucił się na tego Fina? HARRI OLLI?! Już prędzej bym uwierzyła w Kubusia Puchatka albo innego Papę Smerfa. Tu żeś dojebała.
    Czary Słoweńców? Już się nie mogę doczekać, aby dowiedzieć się, o co chodzi. Może wrzucają Domena Zawsze Dziewicę do wulkanu, a on wylatuje z niego na nartach? Z wulkanu, oczywiście.
    Pozdrawiam i weny życzę! ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Ahhh nareszcie <3 Uwielbiam to opowiadanie. Rozwalilas mnie tym tekstem demonskich I domenskich zarciach XD A z Wellingi jaki badboy! Ciekawe jak długo utrzyma się w nowym wcieleniu ^^ Wesołych i dużo XD życzę <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Matuchno, jak Ty to robisz, że czytając te riczowe wywody mam jedno wielkie xD na ryjcu? No dobra, bo to Ricz, w dodatku Ricz w Twoim wydaniu, więc huehuehuehue, karuzela śmiechu, która niech nigdy się nie zatrzymuje!
    Rajku, ta akcja z chowaniem się w schowku z Sevkiem była piękna. Kto by nie chciałw s chowku z Sevem? Znaczy... Nie w TYM sensie! Tylko... no... Bo Sev to wyzwala poczucie bezpieczeństwa, więc z nim to nawet atak Domenów i Demonów niestraszny! Rzekłam mądre słowo.
    A Wellinga... Która nie lubi bad boyów? Hę? Mnie tam się taki Andiś bardzo podobuje, tylko niech w rękoczyny nie wchodzi i niech go wóda na bulę nie ściąga! Ale ogólnie to mrrr i rawr.
    Dobra, chyba moje choróbsko zrobiło przerzuty na mózg. NIEWAŻNE. xD
    Ściskanko!

    OdpowiedzUsuń
  6. XD.
    No, w końcu docieram z komentarzem. Bo w końcu udało mi się pozbyć z twarzy tego szerokiego banana:P.
    zaczęło się od dzieci w kapuscie i poskramiania Prevca, a potem zrobił się z tego gorszy galimatias. Wank zajmujący się dilerka z Kubackim (wiedziałam!!!), dorastający Wellinga, przyjacielski Przyjaciel i ci Słoweńcy ze swoimi domenicznymi rytuałami (ale nie będą składać Domenka w ofierze, co...?)! No nie da się inaczej podsumować jak... XD.
    Anyway Neumeyer z woda święconą, tak dla kontrastu... made my day!
    Meh, nie jest to komentarz na miarę moich możliwości, ale wciąż zbieram się z podłogi ze śmiechu.
    Czekam na ciąg dalszy!
    Weny!
    E_A (wielka fanka Twojej twórczości, nota bene)

    OdpowiedzUsuń
  7. No siema, jestem, z gigantycznym opóźnieniem, za co przepraszam z całego mojego serduszka (którego nie mam, to może z całej wątroby, czy coś)
    Generalnie to kocham, ja uwielbiam Twoje poczucie humoru i zawsze śmieję się jak norka. Też lubię Olliego, też się na nim wzoruję, tak troszeczkę.
    No dobra, nie wzoruję się na nikim, ja fabrycznie i genetycznie jestem łajzą. Ale to szczegół.
    Neumayer z wodą święconą wygrał wszystko♥
    Kocham <3 G.

    OdpowiedzUsuń