piątek, 30 grudnia 2016

#12



Wyjeżdżaliśmy z Garmisch- Partykirschen w grobowych nastrojach.
I tu nawet nie chodziło o to, że Sev stracił prowadzenie w TCS-ie na rzecz tego czarnoksiężnika ze Słowenii ani nawet o to, że Wank wylał na swoje włosy całą moją skrzypową odżywkę (choć porządnie go za to shejtowałem, kradziej jeden).
My po prostu mieliśmy przejebane u trenera.
Zakaz chodzenia na imprezy do końca sezonu. I szlaban na bułki z bananami. No i musieliśmy pilnować Wellingę przez cały Zeit, a także nie dopuszczać do tego, by rosił swe niewinne usta alkoholem - trener naprawdę uważał, że z jego jedynego coś może jeszcze wyrosnąć. Oczywiście, o ile wcześniej go nie zdemoralizujemy.
Tak, my.
A gdy idolem Wellingi był Harri Olli to jakoś się nie czepiał.
Z trenerami!
- Czy ta droga musi mieć tyle dziur? Niedobrze mi! - Wymamrotał wciąż skacowany Sev, jeszcze mocniej tuląc do siebie swoje ukochane wkładki; tylko one potrafiły przynieść mu nieco ukojenia w ten straszny i męczący czas. - Jak mogłem tak nisko  upaść? Ja? Taki dobry i poczciwy człowiek? - Chlipał. - To wasza wina!
- Nie wlewaliśmy ci przecież alkoholu na siłę do gardła. - Burknąłem z irytacją.
Wszyscy byliśmy źli na siebie, a atmosfera była tak gęsta, że można było ją nożem ciąć. Ale cóż, zawaliliśmy. Wszyscy. Tak się spić w noc przed konkursem? A potem spieprzyć na własnej ziemi, na własnej skoczni, kiedy oczekiwania rodaków były tak wysokie?
- Ale przynieśliście to zdradzieckie wino! Wiecie, jaką słabość mam do niego. - Sevi skrzywił się. - I teraz taki, pff, Prevc lideruje w TCS-ie.
- Nie martw się, koteczku. W Innsbrucku na pewno pokażesz mu, gdzie jego miejsce. - Pocieszał Freunda Wank.
- Czyli na drugim stopniu podium, hehehehe. - Zaśmiał się Leyhe.
- Te żarty już nie są śmieszne. - Zgodziliśmy się.
- Może powinniśmy się pomodlić do jakiś bogów o dobre wiatry? - Zaczął z wyraźną drwiną w głosie Sev. - Więc co, Richie? To twoje XD nam pomoże?
Rzuciłem mu hejterskie spojrzenie godne Fannemela. Jak to jest, że na końcu wszystko okazuje się moją winą? Przecież nikogo do niczego nie zmuszałem. I to nie ja pokazałem Wernerowi nagranie z naszego małego występu. To ten rudy, wielkozębny frajer skazał nas na celibat imprezowy.
Więc to ja mogę się co najwyżej obrazić. Co też nie omieszkam się zrobić.
Foch z przytupką i melodyjką!

XDXDXD

W Innsbrucku przypadała moja kolej pilnowania Wellingi, więc musiałem znosić jego towarzystwo nonstop. Nawet wspólny pokój dostaliśmy, co szczerze powiedziawszy bardzo mi odpowiadało, zważywszy na fakt, że fochałem się na Seva. Cóż, postanowiłem sobie, że nie będę go pierwszy przepraszać i co najwyżej może mnie w brwi pocałować. Nie ugnę się, mowy nie ma! Ja swój honor mam, nawet jeśli zgubiłem go gdzieś na parkiecie w Garmisch-Partykirschen.
- Ale bym sobie skoczył ze szczytu Holmenkollbakken. - Westchnął z rozmarzeniem Welli, leżąc na wznak na swoim łóżku i wertując jakąś księgę. - I zamieniłby się w mokrą plamę na chodniku pod skocznią tuż przed nogami jakieś pięknej Norweżki.
Obdarzyłem go krzywym spojrzeniem. Co znowu ubzdurało się w tym jego pustym łbie? Czy teraz przechodzi fazę emo chłopca i zaraz wyciągnie z walizki czarny lakier do paznokci wraz z czarną kredkę do oczu oraz zaczesze sobie grzywę na twarz?
Naprawdę nie mam sił użerać się z jego kolejnym chorym zafascynowaniem.
- Znowu piszesz cierpienia młodego Wellingi? - Zadrwiłem, wspominając historię, jaką począł niegdyś spisywać po pierwszym kontakcie z dziełami Goethego.
Wellinga spojrzał na mnie z wyższością.
- Nie. - Odrzekł poważnie. - Po prostu zacząłem myśleć jak Schopenhauer. Cholernie inspirujący gość.
- Ale wyrażaj się. Nie mam zamiaru znowu mieć przerąbane u trenera.
- Sam powiedz, Richie, po co żyć na tym strasznym świecie, gdzie sam ból i cierpienie?
Prychnąłem pod nosem.
- To nie żaden ból egzystencjalny, mówiłem ci to już tysiąc razy, to kac.
Wellinga nadąsał się, po czym przewrócił się na brzuch i spojrzał na mnie buńczucznie. Błagam, niech tylko nie zaczyna jakieś dysputy filozoficznej, ja w ogóle nie jestem w temacie tych wszystkich Nietzschów i innych Heglów.
Nakryłem głowę poduszkę. Już postanowiłem, nie będę z nim gadać.
- Schopenhauer powiedział, że wolnym jest człowiek tylko wtedy, gdy jest samotny. - Orzekł poważnie. - Czyli muszę odwołać randkę z Helgą. Wie schade, bo mieliśmy rozmawiać o twórczości Goethego.
No dobra, to taka rewelacja, że aż musiałem unieść poduszkę i zerknąć na wyraźnie zasmuconego Andreasa.
- Od kiedy ty chodzisz na randki?
- Mutti pozwala mi chodzić na randki, odkąd skończyłem osiemnaście lat. - Powiedział dumnie, ale po chwili znowu zrobił identycznie smutną minę, jak Wank, gdy nie pozwalam mu się do siebie przytulić. - Ale to i tak nieważne. Helga jest bardzo miłą i inteligentną młodą kobietą, aczkolwiek nie zamierzam się z nikim wiązać, chce być wolnym człowiekiem.
- Cudownie. Nawet ty masz większe powodzenie niż ja. - Westchnąłem, po czym ponownie zasłoniłem twarz poduszką. Kto to widział, by taki szczyl i maminsynek łaził na randki podczas, gdy ja przesiaduję w swoim pokoju sam i gram w CS-a.
Wellinga usiadł na kraju mojego łóżka, po czym położył obok mnie książkę Schopenhauera.
- Richie, pamiętaj, że samotność jest przeznaczeniem wszystkich wybitnych duchów. - Poklepał mnie po ręce i sobie poszedł.
Chyba powinienem za nim pójść w razie, gdyby jego wewnętrzny Schopenhauer kazał mu skoczyć z Bergisel.
Ech, ganz egal, wolę odespać sylwestra.
Tschüss.

XDXDXD

Skoki to dziwny sport. Zwłaszcza podczas Turnieju Czterech Skoczni. Jednego wieczoru możesz z ziomeczkiem urżnąć się jak dzika świnia i wspólnie pochrapywać sobie w kącie klubu, by następnego dnia stoczyć z nim wręcz bratobójczy pojedynek.
Albo możesz pójść w sylwestrowy, ostry melanż z Lucą Egloffem, a trzy dni później sprzątnąć mu sprzed nosa awans do rundy finałowej.
- Sorka, gościu. - Mruknąłem, podając mu dłoń. - Następnym razem pijemy na mój koszt.
- Spoko. - Luca kiwnął głową, choć widocznie był rozczarowany swoim dzisiejszym skokiem. Aż zrobiło mi się go szkoda. W gruncie rzeczy to miły chłopak, nawet jeśli nie dorównuje Deschwandenowi w królowaniu na melanżu. - Choć słyszałem, że wy już nie chodzicie na imprezy.
Przewróciłem oczami. Ciekawe, która papla puściła plotkę w świat i dlaczego to znowu był Wank?
- Tak uważa trener. Ale wiesz, w sumie zbliża się Zakopane. - Puściłem do Szwajcara oko. - Ponoć tam są najlepsze paty.
Skoczek aż się rozanielił.
- No pewnie. Żadna pata tak nie tyra jak Zakopata.
- Więc się gdzieś tam spijemy. Tschüss! - Przybiłem mu żółwika, po czym udałem się w stronę niemieckiego domku. Jako, że życie mnie nienawidzi i ogólnie zawsze mam wiatr w plecy, w środku zastałem jedynie Wellingę, znowu rozpaczającego nad swoim losem. Ten dzieciak kiedyś doprowadzi mnie do szału. Nie dość, że muszę mieszkać z nim w jednym pokoju i po obudzeniu wysłuchiwać opowieści o jego koszmarach, w których goniły go wściekłe hipopotamy, to jeszcze ciągle mówi mi o tym, jaki świat jest dla niego srogi.
I pomyśleć, że wystarczyłoby jedynie spalić książkę Schopenhauera, żeby miał prostsze życie. Kiedy to do niego dotrze?
- Co tam? - Klapnąłem obok niego, po czym wyciągnąłem z plecaka bułkę z bananem. Czego trener nie widzi, tego trenerowi nie żal.
Hej, kiedy zrobił się ze mnie taki buntownik? Harde melanże w sylwestra, bułki z bananem za plecami Schustera, plany na Zakopane? Nie poznaję się. Chyba opętują mnie te ciemne moce, które niegdyś opętały Wellingę. Będę Harri'm Olli'm niemieckich skoczków. O żesz w Hofera dupę.
- Richie - westchnął smutno Andreas. - Bo ja już nie wiem, komu mam wierzyć.
- To znaczy?
- Z jednej strony jest Schopenhauer. Z drugiej jest Nietzsche ze swoją Lebensphilosophie. - Wellinga wyglądał jak w transie; jego oczy utkwiły w czymś, co zdecydowanie nie było ścianą naprzeciwko niego, a żywa gestykulacja nabiła mi guza. - Podoba mi się również personalizm. Z kolei hedonizm odpada. No i nie można zapomnieć o filozofii trenera. Czy powinniśmy ją jakoś nazwać? Coś w rodzaju, no nie wiem, schusterizmu?
I niech ktoś mi powie, że on jest normalny. Że też akurat naszej drużynie musiał się trafić taki pomiot szatana. Czy tam Sokratesa. Okej, mogę z nim rozmawiać, ale na litość hoferowską, o piłce i laskach. Nawet nie wiem, z czym je się taki personalizm. Kurdeła. Ale też przecież nie mogę zlekceważyć jego problemów.
- Schusterizm jest okej. Wyjdzie tobie na dobre. - Wydusiłem w końcu z siebie w geście desperacji. No co taki mały człowieczek jak ja może, gdy rozchodzi się o ważne i światowe sprawy?
- Tobie nie pasuje?
- Mi? dlaczego?
- Bo jesz bułkę z bananem, kiedy trener zabronił.
Posłałem mu swoje najgroźniejsze spojrzenie. Na moją młodszą siostrę zawsze działa, więc może i jego powstrzyma.
- Słuchaj, smarkacza, piśnij tylko słówko Wernerowi, a spuszczę twojego Schopenhauera w kiblu. - Fuknąłem srogo. Nie będzie mi tu żaden gagatek podskakiwał.
- Jjjasne. - Wymamrotał Welli, po czym uciekł do kąta obejmując swoje tomiszcze mocno.
No i pięknie, teraz będę miał wyrzuty sumienia przez niego. Tego mi brakowało. Najpierw foch na Sevka, a teraz wystraszony Wellinga. Za jakie grzechy?
No dobra, lista moich grzechów jest długa, ale jako papież przecież mogę się rozgrzeszyć, prawda?
Okej, Richie, ty jesteś równie świrnięty co Wellinga.
Idź lepiej wygrać konkurs.


XDXDXDXDXDXD

aoaoaoaoa jaki szajs

moje miłe ludki! jak zwykle się spóźniłam z rozdziałem, albowiem wczoraj german psycho obchodziło swój roczek i z tej okazji chciałam dodać coś nowego. ach, kiedy to minęło, co? cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak podziękować Wam za ten cały rok, za to, że czytacie, komentujecie i jesteście wierne XD. Dziękuję i życzę Wam wszystkiego, co najXDowskie w nowym roku!
kussi und bussi!

4 komentarze:

  1. Richie...! Jak on mi tutaj Wellingę może straszyć, że spusci w kiblu jego filozoiczne skarby? No jak on tak może?!
    I nie ładnie tak nie słuchać trenera! Ale skoro Schuster zabrania im jeść bułki z bananem to może znak z niebios, że należy przerzucić się na marynowaną paprykę i tym pokonać Prevca. W końcu Sevik musi wygrać ten TCS!
    A propo Turnieju to jaram się na maksa dzisiejszym konkursem i ogólnie och, ach żyć nie umierać. I cóż, już nie mogę doczekać się Zakopaty. Cam, co oni znowu odwalą...?
    Też ci życzę wszystkiego XDowkiego, dużo naszego przytulaska Wanka, buntownika z wyboru Welliego, upitego winem Freunda i niemieckiego Harri Olliego. I ogólnie jak najwięcej tych psycholi w tym Nowym Roku, bo ich mega lovciam <<3

    OdpowiedzUsuń
  2. kocham to najbardziej na świecie. wydaje mi się, że Twój wellinga to absolutny fav, ale niedojebanie ricza jest - powtórzę się - tak ogromne, że to może wychodzić już na remis.
    SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO :*

    OdpowiedzUsuń
  3. DOCZOŁGAŁAM SIĘ. (tzn, nie mów hop, jeszcze mi się może komentarz usunąć :/)
    Foch na Seva, jak tak można, Richi? I szlaban od Szusty :<. Bułka z bananem to przeżytek, niech się przerzucą na marynowaną paprykę, hehe :P.
    Aaa! Kocham międzyopowiadaniowe crossy XD. Cierpienia Mlodego Welingi w German Psycho <3 <3 <3
    A od kiedy Wellinger taki filozof, hę? Biedny Richi musi go znosić. Ale może się czegoś od młodego nauczy, nie?
    To, ja jeszcze wyszczególnię cytaty przy których śmiechłam wyjątkowo mocno i uciekam dalej sobie skrobać moje księzniczkowe co-nieco.
    "[...] wysłuchiwać opowieści o jego koszmarach, w których goniły go wściekłe hipopotamy [...]" - te hipopotamy były na dodatek fioletowe, #potwierdzoneinfo!
    "Ciekawe, która papla puściła plotkę w świat i dlaczego to znowu był Wank?"
    "Richie, pamiętaj, że samotność jest przeznaczeniem wszystkich wybitnych duchów" - jeee! jestem wybitnym duchem! XD
    "To nie żaden ból egzystencjalny, mówiłem ci to już tysiąc razy, to kac." - u niektórych to jedno i to samo XD
    "Chyba powinienem za nim pójść w razie, gdyby jego wewnętrzny Schopenhauer kazał mu skoczyć z Bergisel.
    Ech, ganz egal, wolę odespać sylwestra.
    Tschüss." - Troskliwy Richie zawsze troskliwy XD
    "Oczywiście, o ile wcześniej go nie zdemoralizujemy.
    Tak, my.
    A gdy idolem Wellingi był Harri Olli to jakoś się nie czepiał." - nie ma sprawiedliwości na tym świecie, nie ma!
    Tyle ode mnie, nie umiem w komentarze :<
    Buziaczek :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba nigdy nie nauczę się być na czas.
    Początek tego rozdziału łamie serducho. Bo jak w ogóle można zabraniać czegoś papieżowi? A zwłaszcza imprez i alkoholu? Jak ma tworzyć nowe doktryny swojej religii bez inspiracji? Do tego jeszcze opieka nad Wellingą. Niech się Werni sam nim zajmie.
    No ale najgorsze, że Ricz się focha na Seva. Chociaż tekst o całowaniu w brwi rządzi. xD
    Wellinga to by lepiej na xdeizm przeszedł, a nie jakieś filozofię odstawia. A potem i tak będzie na Ricza.
    W ogóle Ricz buntownik... rozmarzyłam się.
    Kocham Cam

    OdpowiedzUsuń