poniedziałek, 23 stycznia 2017

#13



Było... źle.
Turniej Czterech Skoczni znowu okazał się być nie dla nas. Severin przechodził załamanie nerwowe, Werner zamknął się w sobie, a Wellinger pochlipywał w rękaw, narzekając na życie. No i był jeszcze Wank, któremu zaczęły wypadać włosy - istna histeria. Tylko ja wydawałem się być najbardziej normalny z całej naszej drużyny, choć, zaznaczmy, normalność to rzecz dyskusyjna.
I cóż, próbowaliście się dogadać kiedyś z psycholami? Ja próbowałem i na dobre mi to nie wyszło.
- Jezu, nie interesują mnie następne turnieje, chciałem wygrać ten! - Fuknął Severin, marszcząc czoło i godnie kopiując spojrzenie Fannemela (przysięgam, to był jedyny moment w życiu, kiedy wyglądał naprawdę groźnie i nieprzyjacielsko).
- Eh. - Westchnął tylko trener, kuląc ramiona i wbijając smutne spojrzenie w swoje dłonie.
- I tak wszyscy umrzemy. - Pociągnął nosem Wellinga.
- Myślisz, że bardziej pomoże mi odżywka ze skrzypu czy płukanka piwna? Richie, nie chcę być łysym Sebkiem! - Panikował Wank.
- A pierdolcie się wszyscy. - Burknąłem w końcu ja, no bo ileż można wytrzymać? Gdybym mógł wybrać sobie jakąś supermoc, wybrałbym nieograniczoną cierpliwość. Z tymi ludźmi nawet święty, wpadły w furię.
- Richie?
- Eh?
- Richie?
- Richie?
- Dajcie mi święty spokój. - Prychnąłem i wyszedłem z pokoju trenera, efektownie trzaskając drzwiami.
Cóż, więc zostałem sam, nikt się mną nie interesuje, mogę robić, co chcę. Mam w pewnej części ciała tych toksycznych ludzi. Muszę się zresetować, tylko jak?
Hmm, czy Fannis nie wspominał czegoś o bischofshofskim afterze? Najebanie się (znowu) w cztery dupy wydaje się być w tej sytuacji najlepszym wyjściem.
No to w melanż!

XDXDXD


Siedziałem w loży sam, kiedy jakiś potężny jegomość usadowił swój tłusty tyłek obok mnie i podsunął pod moje oparte na blacie stolika dłonie kolorowego drinka. Super. Zariczyście. Właśnie jestem podrywany przez podstarzałego zboczeńcza, który jest pięć razy większy ode mnie. Czy ten dzień może być gorszy?
Ale hej, bądźmy przez chwilę Maciejem Kotem niemieckich skoków i pomyślmy pozytywnie. W końcu ktoś mnie chce. I prawdopodobnie nie będzie się na mnie wydzierać i mnie obrażać. Może nawet pochwali moje foty na fejsie. Albo brwi.
Och, czy to...?
- Apoloniusz Tajner, pewnie mnie znasz. - Powiedział głosem pełnym dumny, po czym podał mi dłoń.
- Richard Freitag, pewnie też mnie znasz. - Wydukałem, zdziwiony zaistniałą sytuacją.
Albo ten polski Apollo ma jakieś skryte fantazje o chłopcach albo myśli, że jak mnie upije, to ja mu poopowiadam o drużynowych sekretach. Cóż, jeśli chce zdobyć newsy o naszym sprzęcie to niech podeśle Kubackiego z Panem Tadeuszem i nowa schaumą do Wanka. Ja się nie złamię.
Ani mu nie ulegnę.
- Też jesteś smutny? - Zapytał, obracając w dłoniach literatkę z drinkiem. Sex on the beach. Ciekawie. - Nie musisz odpowiadać. Widzę to po twojej minie. Wyglądasz jak Walter Hofer, kiedy zepsuje się jego krótkofalówka. Więc co się stało?
Okej. Dziwny koleś.
Znaczy... Słyszałem, że mu ostatnio coś odbija (ach te sylwestrowe ploteczki przy wajcenku), ale myślałem, że to tylko kryzys wieku średniego. Wiecie, młodsza kochanka, zgolenie wąsów i te sprawy. A tu się okazuje, że kolesiowi odbija i to konkretnie. Jakieś ćpańsko wjechało czy co?
Chyba muszę się napić, bo trudno będzie przejść rozmowę z nim na trzeźwo. Ale czy ten drink na pewno jest okej? Żadnych tabletek gwałtu?
Cóż, raz się żyje.
Ej, całkiem spoko smakuje.
- Trochę się pokłóciłem z ludźmi. - Odparłem, lekceważąco wzruszając ramionami. Trzeba być trochę tajemniczym, co nie? Chociaż co, jeśli Apollo weźmie to za znak?
Ricz, chyba już się upiłeś.
- Ja też. - Westchnął głośno Apoloniusz. - Pokłóciłem się ze swoją dziewczyną. A poza tym moi skoczkowie w tym roku odwalili straszny szajs.
- Też miałem większe oczekiwania. Od siebie. - Przytaknąłem, po czym wziąłem jeszcze jednego łyka drina.
Mężczyzna pokiwał głową z roztargnieniem, po czym oparł się wygodnie o kanapę i rozglądnął się wokół.
- A jak twoje życie uczuciowe? - Zapytał, na co zachłysnąłem się napojem.
Oho, zaczyna się. Bajerowanie. Ech.
- Bo widzisz - podjął, uśmiechając się szeroko. - Tu jest naprawdę wiele pięknych dziewcząt. A tak się składa, że masz przy sobie mistrza w podrywaniu! I niech nie zwiedzie cię mój zaawansowany dość wiek. Jestem jak młody bóg, hahaha, sam tylko zobacz, jaką gąskę wyrwałem. - Polak podetknął mi pod oczy swój telefon ze zdjęciem jakieś niuni. Trzeba przyznać, że była całkiem niezła. Właściwie była z najwyższej ligi.
Auł. Sześćdziesięcioletni facet z brzuchem Świętego Mikołaja wyrywa lepsza laski niż ja.
- Też ci taką znajdę! - Apollo zaśmiał się rubasznie, klepiąc mnie w ramię.
Próbowałem się uśmiechnąć, ale jakoś mi nie wyszło. Byłem zdezorientowany, nie miałem zielonego pojęcia, co się wokół dzieje. No bo pomyślmy przez chwilę. Siedzę sobie w barze, po chwili przysiada się do mnie prezes Polskiego Związku Narciarskiego i oferuje kurs podrywu. Echt? Brzmi jak porąbany sen. Właśnie, może to sen. Może wypiłem za dużo tego rozcieńczonego z wodą piwa i zasnąłem na blacie stolika. Innego wyjścia nie widzę.
- Musisz być pewny siebie. - Nawijał dalej Tajner z błyskiem oku charakterystycznym dla nastolatków. Zdecydowanie był w swoim żywiole. - Nonszalancki. Zabawny, ale w chłodny sposób. Musisz obdarzyć panienkę takim zachłannym spojrzeniem, by niemal od razu rozłożyła przed tobą nogi. Właściwie musisz zdobyć ją w ciągu pierwszych pięciu minut, im dłużej będzie się zastanawiać, czy jesteś spoko, tym gorzej. Łapiesz?
- Chyba tak. - Bąknąłem, siorbiąc drinka. Czy jest tu może więcej alkoholu?
- Hmm. - Apollo obdarzył mnie tak przenikliwym spojrzeniem, że momentalnie poczułem się, jakbym był nagi. - Właściwie może ci być trudno wyrwać jakąkolwiek laskę.
NO DZIĘKI.
- Nie zrozum mnie źle, nie jesteś jakimś frajerem czy brzydalem. - Pocieszył mnie Polak. - Po prostu, oh, jesteś za słodki.
Dobra, czy ktoś wie, o czym pieprzy ten gość? Bo ja już się zgubiłem.
- Nie mów, że żadna dziewczyna ci tego nie mówiła. Ja ciągle słyszę o tym, jakie ten Freitag ma słodkie dołeczki w policzkach. Ale to od czternastolatek. Ciebie czternastolatki nie interesują, jak myślę. - Tajner w zamyśleniu potarł twarz. - Laski lecą na bad boyów, a ty nie jesteś typem bad boya.
Ten koleś chyba pomylił mnie z Freundem. Nie jestem takim uroczy, jakby mogło się zdawać. Niech nikogo nie zwiodą moje słodkie dołeczki w policzkach!
- Ale cóż - twarz Apoloniusza rozjaśniła się wielkim uśmiechem, kiedy mężczyzna zaklaskał radośnie w dłonie. - Skoro Stoeckl mógł zrobić z Rune Velty mistrza świata, tym bardziej ja mogę z ciebie zrobić fuckboya.
Ojej? Chyba w coś się wkopałem? Nie mówiąc nawet jednego zdania? Hilfe?

XDXDXD

Po długim wykładzie Apollo wreszcie stwierdził, że zdobyłem wystarczająco wiedzę na temat podrywania, by pójść w tango. Oczywiście on miał być moim skrzydłowym. Szczerze? Nie miałem pojęcia, co bardziej odstraszy laski: podryw ala Apollo czy sam Apollo?
Wirklich, Richie? Upadłeś już tak nisko, że musisz szukać rad u sześćdziesięciolatka?
Cóż, coś ostatnio zachwiało moją pewnością siebie. A właściwie coś ją zgniotło, zmiotło w pył. Nawet nie zauważyłem, kiedy z samca alfa zrobiłem się taką rozmemlałą kluchą. Żal mi siebie. Bardzo.
- Ta jest dobra. - Apoloniusz szturchnął mnie w bok, po czym wskazał na niewysoką blondynkę stojącą przy barze i sączącą kolorowego drinka. Nawet była ładna, a co ważniejsze wydawała się miła. Może nie rozbije mi na głowie literatki, kiedy uderzę w ostry podryw.
Gott, co ja właściwie robię? Idę na drżących nogach ku niewieście, by wypróbować na niej rady Tajnera? Gdzie moja asertywność? Gdzie moja odwaga? Gdzie mój honor? Czy to wszystko zniknęło wraz z zawartością moich kufli i literatek?
Niedobrze mi.
Gwałtownie odwróciłem się na pięcie, wpadając na jakąś laskę. Dziewczyna runęła na podłogę, po czym obdarzyła mnie gniewnym spojrzeniem. Zaraz jednak grymas bólu przeciął jej twarz, a brunetka złapała się za rękę.
- Matole, miałeś złamać jej serce, a nie rękę. - Burknął mi do ucha Apoloniusz, po czym dodał coś, co zabrzmiało, jak polskie przekleństwo.
- Boli cię? - Zwróciłem się do dziewczyny, która wciąż rozmasowywała sobie rękę. Nie mogłem jej tak zostawić. Mój wewnętrzny lekarz kazał mi udzielić jej prawilnej pierwszej pomocy, więc cóż mogłem zrobić w takiej sytuacji? Ściągnąłem z pierwszego lepszego stolika obrus, złożyłem go i, ku wielkiemu zdziwieniu dziewczyny, założyłem jej prowizoryczny temblak. Nawet nie protestowała, tylko w oszołomieniu zerkała jak udaję małego ratownika.
Tak eleganckiego temblaka pogratulowałby mi nawet ojciec.
- Ooookej. - Wydusiła z siebie, to zerkając na mnie, to na swoją rękę. Chyba wciąż była w szoku pourazowym. Może powinienem zawieź ją na pogotowie, by upewnić się, że nie ma żadnego wstrząśnięcia mózgu?
- Ręka nie puchnie, więc raczej nie jest złamana. - Próbowałem przybrać profesjonalny ton głosu, ale trudno to zrobić, gdy procenty zdecydowanie zdążyły uderzyć do głowy, a cała sytuacja była po prostu absurdalna. A może to tylko ta dziewczyna? Była naprawdę piękna. Jej czarne, sięgające za ucho włosy przyjemnie kontrastowały z porcelanową cerą i dużymi, szarymi oczami. Na zadartym nosie można było dostrzec kilka uroczych piegów, a gdy się uśmiechała, na jednym policzku robił jej się śmieszny dołeczek. Co prawda posyłała mi same sarkastyczne uśmieszki, ale mimo to uważałem, że były cudowne.
O rety.
O RETY.
- Możesz przestać tak głupio się szczerzyć? Mi tam wcale do śmiechu nie jest. - Wywróciła oczami i pewnie dla lepszego efektu chciałaby skrzyżować ręce na piersiach, ale cóż, opatrunek jest to uniemożliwiał.
- Może jednak zawiozę cię na to pogotowie? - Zapytałem z szczerą troską. - Albo chociaż pozwól mi zabrać się do mojego kadrowego fizjoterapeuty, na pewno ma jakąś dobrą maść na stłuczenia.
- Czy nic z mojego wykładu do ciebie nie dotarło? Jesteś za miły. Nie wyrwiesz jej. - Apollo z pogardą uderzył mnie lekko w głowie. - Frajer. - Dodał, odwrócił się na pięcie i sam podbił do blondynki, którą wcześniej mi pokazał.
Już miałem otworzyć usta, by coś powiedzieć, kiedy ubiegła mnie dziewczyna.
- Daruj sobie. - Prychnęła lekceważąco. - Przespanie się z tobą to ostatnia rzecz, na jaką mam ochotę. - I nim zdążyłem zaprotestować, ona zdążyła już się oddalić.
A ja, nie wiedząc czemu, poczułem się tak... parszywie.


XDXDXDXDXD

ps. naprawdę kc ricza


5 komentarzy:

  1. O Matko, skąd tutaj nagle wziął się Apollo? Jeszcze te jego rady na podryw. Myślę, że Richie chyba wie jak wyłowić jakąś fajną laskę. Swoją drogą zaimponował mi tą swoją wiedzą z medycyny... No no takiego obrotu spraw się nie spodziewałam. I jeszcze łysiejący Wank... To zdecydowanie natychmiast trzeba dzwonić do Kubackiego, żeby wspomógł go jakąś odżywką albo swoim tajemnym sposobem, bo przecież on nie może wyłysieć! I kto by pomyślał, że to Polacy będą musieli udzielać rad Niemiaszkom...
    Lovciam tego bloga, Richiego, Wankusia, Wellisia, Freundusia i nawet Apolla, bo to jest po prostu wspaniałe.
    I ciebie oczywiście też, Cam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, Cam, to by idealny moment na podarowanie mi czegoś do przeczytania. Jak ja Cię kocham.
    Ricz ostatni normalny. Jak on na to wpadł? W ogóle uwielbiam te momenty, kiedy on jest taki biedny w swoim mniemaniu, bo musi znosić resztę Niemców. Jakby się nad tym zastanowił, to oni muszą znosić jego... xD
    Generalnie to Ricz powinien na stałe zasiąść na podium, żeby Cię naweniać. Z innych względów też, ale to możemy przemilczeć.
    Ty nie żartowałaś, pisząc o Riczu i Apollu w tym rozdziale. Ale normalnie siedzę i czytam dziesięć razy to samo, ani trochę się z tym nie oswajając. Ta scena będzie mi się śniła po nocach, coś czuję. No bo Apollo mówiący o tym, że Ricz jest słodki, ale będzie z niego fuckboy... a jak się doda do tego wszystkie komentarze Ricza i obawy, że Apollo chce go poderwać... umarłam.
    Apollo chyba nie nadaje się na mentora, bo coś ewidentnie poszło nie tak i biedny, chyba ciut oczarowany, doktor Ricz został sam.
    Weny przedużo. Kocham miłością destrukcyjną.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaale... jak to Wank traci włosy?
    Biedne Niemiaszki :<
    Nieprzyjacielski Severin? Ale jak to? To tak się da? To musi być naprawdę ciężki stan alarmowy w kadrze Dojczów!
    " I tak wszyscy umrzemy. - Pociągnął nosem Wellinga." - a ten co? Nadal pod wpływem Wertera? ;)
    "Gdybym mógł wybrać sobie jakąś supermoc, wybrałbym nieograniczoną cierpliwość." - ja tam zawsze wybierałam latanie, ale cierpliwość to też jest ciekawa myśl XD
    Jak nie wiesz co robić, idź w ostry melanż.
    Riczardzie, nie idź tą drogą! Twoja wątroba błaga cię o litość!

    'Ale hej, bądźmy przez chwilę Maciejem Kotem niemieckich skoków i pomyślmy pozytywnie. W końcu ktoś mnie chce." - chyba nie jestem aż tak zdesperowana, by być Maciejem Kotem swojego życia Xd. Riczi, don't!
    Niby wiedziała, że będzie tu Polo, ale... i tak nie udało mi się przygotować do tego szoku.
    I to Polo w roli psychol(og)a, HALP.
    "Ej, całkiem spoko smakuje." - Ricz, to ta tabletka gwałtu, wypluj to lepiej!
    Polo będzie uczył Ricza rwać laski? Kurcze, trafił swój na swego! :O
    "Auł. Sześćdziesięcioletni facet z brzuchem Świętego Mikołaja wyrywa lepsza laski niż ja." - to musiało boleć, Ricz. Musiało.
    " Czy jest tu może więcej alkoholu?" - Polo na trzeźwo nie jest do zniesienia. Jego rady nawet po kilku głębszych nie są. Ricz musi zalać się w trupa!
    ...w imieniu jego wątroby zgłaszam protest i proponuję wdrożenie innego rozwiązania - EWAKUACJA! NATYCHMIASTOWA!
    ...ej, ale faktycznie: RICZI JEST SŁODKI. spójrzcie tylko na te dołeczki! *fangirl attack*
    (...mam więcej niż 14 lat, Polo, wyjdź)
    "Ojej? Chyba w coś się wkopałem? Nie mówiąc nawet jednego zdania? Hilfe?" - tak się kończy melanżowanie, Riczi. Będziesz miał nauczkę na przyszłość!
    ...na co ja w ogóle liczę? XD

    Nisko upadłeś, Rysiu, niziutko...
    "Matole, miałeś złamać jej serce, a nie rękę." - niby przez żołądek do serca, ale przez Izbę Przyjęć też się da, a co! Polo się nie zna po prostu!
    "Wewnętrzny lekarz" XDXDXD
    A jednak podryw na wewnętrznego lekarza nie działa :<. To Polo wszystko popsuł! I na dodatek na porażkę pedagogiczną.
    A Riczi jako porażka pedagogiczna czuje się źle. I posądzanie o wykorzystywanie wewnętrznego lekarza do zbereźnych celów wcale mu humorku nie poprawia.
    Biedny Ricz :<

    Cóż mogę rzecz? Nie powinnam się pod tym podpisywać, bo ten komentarz ssie (jak wszystko, co wychodzi ostatnio spod mojej ręki), ale niech będzie.
    XDeuję Ricza całym serduszkiem, bo żal mi go bardzo teraz :<
    Wracaj nam szybko, bo Ricza trzeba pocieszyć!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet nie wiesz jak mi źle, że te rozdziały są tak krótkie :( przygody Ricza mogłabym czytać i czytać, tym bardziej, jeśli pojawia się taka legenda jak Apollo, czy łysiejący Wank xD no i cała równie popaprana reszta <3 poproszę o nowy rozdział jak najszybciej!

    niech XD będzie z Tobą!

    M.

    OdpowiedzUsuń
  5. nie wiem co się apollinowi uruchomiły takie ojcowskie uczucia. ricz naprawdę musiał wyglądać na nieszczęśliwego. chyba że to apollo po prostu jest taki dobry i chce szerzyć swoje dobro wokół. enyłej nie pykło tak jak powinno, choć i tak odczuwam głęboki niepokój połączony z ekscytacją, bo... przepraszam, dziewczyna? i ricz? to brzmi jak czerwony alarm? jaram się. i chwała bożkom, że otworzyłaś bloga z powrotem, bo nie zdażyłam tego przeczytać wcześniej, a nie wyobrażam sobie, że mogłabym nie wiedzieć o TAKICH rzeczach. dawaj już następnego. wizja ricza wkręconego w uczucia doprowadziła mnie niemalze do łez szczęścia *-*

    OdpowiedzUsuń